sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 22

   Dzisiaj miało się odbyć drugie zadanie. Od samego rana myślałam jakie ono może być. Zastanawiało mnie również zachowanie Michaela. Myślałam też o tym co jest między mną a Zackiem, jednak nadal nie byłam przekonana do tego wszystkiego. Chyba po prostu musi się wydarzyć jedna rzecz, która sprawi, że w końcu się do niego przekonam. Inaczej nie dam rady. 
   Chciałam wychodzić z pokoju, ale w drzwiach zobaczyłam Brooklyn, która była uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Cześć - powiedziała.
- Cześć - odpowiedziałam niepewnie. - Chciałam iść na śniadanie... - dodałam.
- Śniadanie poczeka! Ja też jeszcze nie jadłam, a muszę z tobą koniecznie porozmawiać! - Zapiszczała radosna, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Czemu? Co się stało.
- Dobrze - westchnęłam. - O co chodzi? - Zapytałam, kierując się na łóżko i powoli na nim usiadłam, zaś brunetka się na nie rzuciła, a uśmiech nie chciał zniknąć z jej twarzy. Wyglądała jakby się czegoś naćpała. W sumie raz w życiu widziałam ją w takim stanie. Powiedziała, że zrobiła to pierwszy i ostatni raz, ponieważ nic nie pamiętała i czuła się fatalnie za to ja z Martinem mieliśmy z niej wielki ubaw. Martin...
- O Zacka, a o co innego! - Zaśmiała się i powiedziała to jakby było oczywiste. Może i tak było, ponieważ nie przychodziło mi do głowy, o czym innym mogłaby ze mną rozmawiać. - Zaszło coś między wami? Może jakiś pocałunek? - Poruszała zabawnie brwiami. - O więcej nie powinnam pytać - zachichotała, a ja ją szturchnęłam. Jak mogła tak nawet pomyśleć na podstawie tego co przeżyłam z Lukiem. Zgromiłam ją wzrokiem, a ta mnie przeprosiła. 
- Wszystko okay, ale poza tym, że powiedziałam mu, że chciałabym, aby mnie pocałował, ale nie jestem na to gotowa to nic się nie wydarzyło - wzruszyłam ramionami.
- Powiedziałaś, że chcesz się z nim pocałować?! - Zapytał szczęśliwa. - Nie wierzę! Louise ty się przyznałaś do miłości chyba po raz pierwszy od rozstania z Lukem! - Zapiszczała z radości, której w dalszym ciągu nie rozumiałam.
- Brook, ale ja nie jestem na to gotowa i... nie rozumiem czemu tak to cię cieszy - zmarszczyłam brwi w zamyśleniu. - Przecież go nie lubiłaś.
   Dziewczyn się uspokoiła i zasznurowała usta. Przyglądałam się jej z zaciekawieniem, a ona w końcu westchnęła:
- Pewna sytuacja. Wiesz... rozmawialiśmy kiedyś w windzie i to co mi powiedział upewniło mnie w tym, że się zmienił i jest ciebie wart. Przynajmniej według mnie - wyjaśniła, a ja zrobiłam większe oczy.
- Co o mnie powiedział? 
- Obiecałam, że nie powiem! I tak już za dużo wiesz! - Zakryła usta dłonią, a ja zachichotałam na jej dziecinne zachowanie.
- Kiedyś to od ciebie wyciągnę.
- Poprawka. On ci to powie - uśmiechnęła się. - Musicie sobie dać po prostu szansę - położyła swoją dłoń na moim ramieniu, a jej spojrzenie skierowało się na bransoletkę, którą dostałam od Mulata. - Nadal ją nosisz - szepnęła. - Będę największą fanką waszego związku! Już jestem - zachichotała.
- Brooklyn uspokój się - przewróciłam oczami. - A teraz chodź na śniadanie. Później chcę trochę odpocząć.
***
   Kiedy skończyłyśmy posiłek i wyszłyśmy ze stołówki, ktoś chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się i usłyszałam jak Brook prawie piszczała ze szczęścia, na co ja przewróciłam oczami. Naprawdę jestem ciekawa co ten Zack, który stał teraz przede mną, powiedział takiego o mnie mojej najlepszej przyjaciółce.
- Cześć - uśmiechnął się miło.
- Cześć - odpowiedziałam cicho z mniejszym uśmiechem, jednak jego widok sprawił, że moje serce zaczęło szybciej bić. Cieszył mnie jego widok.
- Chciałabyś pójść ze mną na spacer? - Zapytał z nadzieją w głosie.
- T-tak - kiwnęłam głową.
   Zauważyłam, że Brooklyn zdążyła zniknąć. Zack chwycił mnie za dłoń i prowadził do wyjścia. Kiedy tak trzymaliśmy się za ręce czułam pewne ciepło w środku i małą euforię. Naprawdę Zack wywołuje u mnie większe uczucia niż kiedyś Luke. To mnie zaskakuje chyba najbardziej. Chociaż Luke okazał się kimś naprawdę złym, zaś Zack kimś dobrym. 
   Szliśmy tak sobie niedaleko ośrodka i luźno rozmawialiśmy na różne tematy nadal trzymając się za ręce, co mnie po części cieszyło.
- Naprawdę przykro mi, że ktoś cię tak zranił, że nie potrafisz mi teraz zaufać - powiedział w pewnym momencie, patrząc na mnie z troską, a jego wolna dłoń powędrowała do mojego policzka, gładząc go. - Wiem, że sam też na początku skopałem sprawę. Po prostu przyzwyczaiłem się do tego, że zaliczam ładne panienki, a one same wskakują mi do łóżka. To było codziennością - westchnął. - Nawet nie wiesz jak dziwnie się czułem z tym, że nie potrafiłem sobie ciebie odpuścić. Nie uganiałem się za dziewczyną jak mnie odrzuciła, a jedyną która tak zrobiła była Angeline - przymknął oczy zdenerwowany tym wspomnieniem. - Jednak na tobie mi zależy, Lousie. Nie wiem czy mnie zranisz, boję się tego, ale będę chciał zaryzykować, więc poczekam na ciebie - powiedział cicho i nachylił się nade mną. Myślałam, że chce mnie pocałować w usta, jednak jego wargi wylądowały na moim policzku i odetchnęłam z ulgą. Chociaż nadal chciałam tego pocałunku. Nie zmieniłam co do tego zdania, jednak w dalszym ciągu też się bałam. Bałem się tego jakim uczuciem go darzę.
- Przepraszam Zack, że musisz na mnie tyle czekać. Po prostu jest mi z tym trudno - powiedziałam cicho.
- Rozumiem - uśmiechnął się do mnie. - Mogę być przyjacielem tak długo jak chcesz.
- To miłe z twojej strony Zack.
   Resztę czasu znowu ze sobą rozmawialiśmy, a kiedy zbliżała się pora kolejnego zadania chłopak odprowadził mnie do pokoju, mówiąc "do zobaczenia na dole".
    Gotowa schodziłam po schodach, gdzie spotkałam zasmuconą Annie, jednak nie odezwałam się do niej, a ona tylko smutno na mnie patrzyła. Jakby ze współczuciem? Jednak nie rozumiem tego wszystkiego. Pokręciłam głową chcąc o tym zapomnieć, nie zamartwiać się teraz. Ważniejsze było w tym momencie zadanie i to, aby znowu wygrać, prawda?
    W sali już czekał na mnie Zack, który się do mnie uśmiechnął, a ja do niego podeszłam i zaskakując tym go, przytuliłam się do Mulata. Spotkałam się z niemiłym spojrzeniem Martina, który patrzył na nas z pogardą, ale nie przejęłam się tym jakoś specjalnie. Byłam szczęśliwa z Zackiem.
    Nie odrywając się od chłopaka słuchałam prezydenta Bonum i jednocześnie zaciągałam się cudownym zapachem Mulata. Jego zapach mnie uspokajał i sprawiał, że zapominałam o całym świecie. Zaś Zack, głaskał mnie po plecach. Byłam pewna, że na jego twarzy gości uśmiech, a u innych ludzi pewnie zaskoczenie. Nikt się pewnie nie spodziewał, że kiedyś będziemy tak się zachowywać, a jeszcze bardziej będą zdziwieni, kiedy pozwolę mu się pocałować, pozwolę mu zostać jego dziewczyną. To dopiero będzie zaskoczenie. Nie tylko dla nich, ale i dla mnie.
    Znowu nie słuchałam specjalnie prezydenta, ale wyłapałam informację, że dzisiaj będziemy biegać, co dla mnie jest bardzo korzystne, ponieważ z Zackiem często biegaliśmy i to nawet w najgorszą pogodę, więc w tej kategorii jestem dobra. Zauważyłam za to smutek na twarzy Brooklyn. Zawsze była słaba w te klocki. Nie była specjalnie wysportowana i zazwyczaj zajmowała jedno z ostatnich miejsc w biegach.
- Powodzenia - szepnął do mnie Zack, kiedy zbieraliśmy się na dwór. - Pokonasz ich wszystkich. Jesteś najszybsza - mrugnął do mnie, a ja się zaczerwieniłam.
   Ustawiliśmy się przed liną startu, której jakoś wcześniej nie dostrzegliśmy z Zackiem, kiedy spacerowaliśmy nieopodal ośrodka. Cóż najwidoczniej byłam zbyt bardzo nim zaślepiona. 
    Po chwili usłyszałam strzał i wszyscy ruszyliśmy przed siebie. Mieliśmy dobiec do Central Parku. Cieszyłam się z tych biegów z Zackiem właśnie do tego miejsca. Może biegi zawsze były organizowane w tę stronę i dlatego zawsze tam biegliśmy. Trzeba przyznać, że jest to długi dystans, ale ja zdążyłam się do niego przyzwyczaić.
   Przez dłuższy czas byłam tak po środku. Wiedziałam, że więcej energii musi mi starczyć na koniec, dlatego biegłam swoim tempem nikog nie wyprzedzając. Widziałam jak niektórym zaczynało już brakować sił, przez co mały uśmiech przemknął przez moją twarz. Dopiero teraz też zauważyłam, że trochę dalej od nas biegł Zack. Wtedy uśmiechnęłam się szerzej. On zauważył, że na niego patrzę, dlatego odwzajemnił gest i powróciłam wzrokiem przed siebie.
    Powoli zbliżaliśmy się do Central Parku, dlatego trochę przyspieszyłam, wyprzedzając Martina i Annie, który byli przede mną. Jednak Michael nadal biegł bardzo szybko i zastanawiałam się czy go w ogóle dogonię.
    Wymienialiśmy się pozycjami. Raz ja byłam na prowadzeniu, raz on. Zupełnie jak w każdym moim biegu z Zackiem. I tak jak zawsze z Mulatem to ja pierwsza postawiłam swoją stopę w parku, skacząc z radości jak wariata. Dopiero po chwili oparłam dłonie na kolanach, nachylając się, aby złapać oddech, a wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i przyciąga do siebie.
- Gratuluję - szepnął Zack, a ja mocno się w niego wtuliłam. - Byłaś świetna - wydyszał.
- Miałam dobrego trenera - zaśmiałam się cicho, a wtedy rozbrzmiał głos jakiegoś mężczyzny, który ogłosił moje zwycięstwo, a następnie poinformował o tym prezydenta.
    Cieszyłam się swoją wygraną i tym, że stoję w objęciach Zacka. Widziałam po raz kolejny wrogie spojrzenie Martina, a po chwili trafiłam na Brooklyn, która była cała w skowronkach. Przewróciłam oczami na jej reakcję i schowałam twarz w zagłębieniu Zacka pomiędzy szyją a ramieniem, zapominając o całym świecie. W tym momencie czułam się dobrze i zapomniałam o wszystkim, co może się wydarzyć.
xx
mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał ^^ czekam na Wasze opinie :)) x
pozdrawiam xx

10 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo pisz dalej <3 błagam nie mogę się doczekać kolejnej porażki Martina :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Louise dalej jedź tak to wygrasz na pewno. Trzeba utrzeć temu Michaelowi nosa. Nienawidzę gościa. Najchętniej bym mu głowę urwała ^^
    Och... Lou i Zack <3 Wystarczy tylko czekać, aż będę tak naprawdę, naprawdę razem, bo jestem pewna, że to wkrótce nastąpi skoro Louise sama tak myśli i to planuje ^^
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę epidemii weny ;*
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że Louise coraz bardziej zakochuje sie w Zacku. Cieszy mnie przede wszystkim to, że on naprawdę jest zdeterminowany poczekać na nią. A to jest słodkie. Nigdy nie pomyslałabym, że mógłby coś takiego zdeklarować.
    Brooklyn rzeczywiście smiała się jak wariatka w tym rozdziale :D Co jej jest? Czy wie coś na temat jakiejś niespodzianki, którą przygotowuje Zack dla Louise? Hmm... to było by ciekawe!
    Ciekawe, kiecy wreszcie Louise pozwoli się mu pocałować :D
    ha! wygrała!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem. jak na razie nie mam na niego pomyslu :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej dzisiaj znalazłam twojego bloga i jestem wniebiwzięta :).
    Piszesz super i czekam z niecierpliwością na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze pisz kocham tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  8. wspaniałe ! nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń