poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 5

~Louise~
            Minęły już dwa tygodnie ćwiczeń. Każdego dnia robimy to samo. Walki na ringu, unikanie noży, strzelanie z broni. Do tego każdy może ćwiczyć na siłowni, korzystać z basenu i ścianki wspinaczkowej. Oczywiście Shane nas nadzoruje. Codziennie robię serię ćwiczeń oraz pomagam Emmie, Zoey i Johnemu. Annie, Michael i Ryan trzymają się razem. Od razu widać, jak mniej więcej będzie wyglądać symulacja. Każdemu z moich przyjaciół ćwiczenia wychodzą coraz lepiej. Naprawdę, cieszę się.
            Co do Zacka. Na szczęście od imprezy nie spotkałam go ani razu, ale to pewnie dlatego, że siedzę tylko w sali ćwiczeń albo w swoim pokoju. Boję się pójść gdziekolwiek indziej, a na stołówkę udaję się zawsze z Martinem albo Evanem. Wtedy mam większą pewność, że chłopak mnie nie zaczepi, zauważając mnie w towarzystwie innego. Każdy z moich przyjaciół mnie uspokaja i wspiera. Brooklyn i Martin najlepiej wiedzą jak zranił mnie Luke i nie chcą, aby stała mnie się krzywda.
***
            Przy stole siedzę ja, Martin, Evan, Angeline, Brooklyn, Emma, Zoey i John. Każdy z nas się śmieje. Angeline dzieli się z nami swoimi ostatnimi zdarzeniami. Nie powinna nam tego mówić, ale po Tygodniu Przetrwania i pasowaniu nas na członków odbędą się kolejne ćwiczenia, które będą trwały dwa tygodnie. Wtedy każdy z nas będzie miał swojego opiekuna z którym będzie odbywał codzienne treningi i brał z nim udział w zadaniach po których jeden z nas zostanie okrzyknięty „Najlepszym Nowym” i zawiśnie na ścianie wśród najlepszych. Angeline będzie jedną z opiekunek. Gratulujemy jej. Informuje mnie, że Zack również zostaje opiekunem co sprawia, że przechodzą mnie dreszcze. Mam nadzieję, że nie będzie on moim mentorem.
            Całą grupą udajemy się na spacer po mieście. Dołącza do nas Shane. Wchodzimy na najwyższy budynek na którym zazwyczaj spędzałam czas samotnie. Żartujemy sobie i rozmawiamy o tym co nas może czekać.
            W pewnym momencie Brooklyn i Shane informują nas, że muszą gdzieś iść. Ta dwójka wiele dla siebie znaczy. Można od nich wyczuć miłość na kilometr. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu i często w towarzystwie szeptają coś sobie do uszu. Cieszę się, że Brooklyn sobie kogoś znalazła. Chociaż z drugiej strony przez to czuję się samotna. Chcę pójść sama na krótki spacer, ale za bardzo boję się spotkać mulata. Łapię Martina za rękę i ciągnę go za sobą. On zrozumie, że chcę się przejść w ciszy.
            Tak też robimy. Idziemy cały czas przed siebie w grobowej ciszy. Chłopak czasem na mnie zerka, ale się nie odzywam. W pewnym momencie postanawiam jednak coś powiedzieć:
- Jak się czujesz?
- U mnie jest wszystko w porządku – odpowiada. Naprawdę jest dobrze. Widzę to w jego oczach. One zawsze mówią prawdę. Uśmiecham się. – Ale widzę, że u ciebie tak nie jest. Co się stało?
- Boję się go.
- Skopałaś nieźle tyłek Evanowi. Myślisz, że mu nie dasz rady?
            Śmieję się na wspomnienie mojej walki z brunetem. Może ma rację. Przecież Evan jest silny.
- Chyba, że jesteś zainteresowana tamtym chłopakiem to będzie trudniej – kręci głową.
            Zainteresowana tamtym chłopakiem. Zackiem? Zainteresowana? Czy on sobie żartuje? Go nie chciałam, a taki Zack ma się mnie podobać? Musiałabym postradać zmysły, aby się nim zainteresować. Z opowiadań Angeline wychodzi na nic wartego dupka. Co z tego, że jest przystojny skoro nie ma szacunku do drugiej osoby? Nie mam zamiaru z kimś takim się zadawać, a co dopiero zakochiwać.
- Ty sobie ze mnie żartujesz? – prycham.
- Broń Boże. Wybacz. Głupi jestem.
- Nie jesteś.
- Jestem. Lou ja się o ciebie martwię.
- Nie ma o co. Dam sobie radę.
- Od tamtego wieczoru chodzisz ponura, przestraszona. Obawiasz się go – przestaję go słuchać, ponieważ zauważam Zacka. Serce zaczyna przyspieszać tępo swojego bicia. Boję się.
~Zack~
            Minęły dwa tygodnie odkąd ją widziałem. Teraz idzie parę kroków przede mną z innym chłopakiem. Kim on dla niej jest? Czuję lekką złość. Szczerze, sam nie wiem czemu. Nigdy się nie przejmowałem tym, że dziewczyna, która mi się podoba może kogoś mieć. Zawsze zdobywam to czego chcę. Widzę przerażenie w jej oczach. Łapie chłopaka za rękę i ciągnie go za sobą. Chciałbym do nich podjeść, ale coś mnie powstrzymuje i tylko się im przyglądam. Blondynka, odchodząc cały czas sprawdza czy za nimi nie idę. Śmieję się, a kiedy nasz wzrok się spotyka posyłam jej całusa. Ta się szybko odwraca i przyspiesza kroku z chłopakiem. Zauważam, że już się za sobą nie ogląda. Coś mnie kusi, aby za nimi pójść, więc też tak robię. Wyjmuję z kieszeni papierosa i po chwili go zapalam, krocząc powoli za parką. Idą w kierunku Ośrodka Walecznych. Przyspieszam, aby ich nie zgubić.
            Wchodzą do windy. Podbiegam do niej i wkładam rękę, aby drzwi nie zamknęły się zanim ja wsiądę do środka. Dziewczyna na mój widok łapie się chłopaka i próbuje na mnie nie patrzeć. Podoba mnie się to. Boi się mnie. Przygryzam wargę i lustruję dziewczynę. Podczas swojego odkrywania napotykam wzrok chłopaka. Patrzy na mnie groźnie, a ja chichoczę. Kiedy winda się zatrzymuje wysiadamy w trójkę na tym samym piętrze. Parka się zatrzymuje i rozbrzmiewa głos chłopaka:
- Zostaw nas w spokoju – stara się powiedzieć to jak najodważniej, ale mu to nie wychodzi i wybucham śmiechem.
- Nie odczepię się od was aż nie poznam tej pięknej dziewczyny – przejeżdżam dłonią po jej twarzy, a ona się wzdryga na kontakt z moją skórą.
- Nie dotykaj jej! – odpycha moją rękę od dziewczyny.
- Czemu? Jesteście razem? – pytam, przymrużając oczy.
            Zerkają na siebie. Blondynka spuszcza głowę, a chłopak odpowiada przecząco.
- To, że jesteś zazdrosny nie oznacza, że nie mogę z nią porozmawiać – uśmiecham się triumfalnie, a chłopak spuszcza głowę.
            Łapię dziewczynę za nadgarstek i ciągnę za sobą. Blondynka niespokojnie ogląda się za sobą. Dziwne, że chłopak tak szybko się poddał.
- Martin – słyszę lęk w jej głosie.
- Teraz zajmie się tobą Zack – uśmiecham się łobuzersko.
- Nie chcę ciebie poznać. Wiem jaki jesteś – odpowiada pewniej i zatrzymuje się w miejscu.
- Tak? – unoszę brwi i trochę ściskam jej nadgarstek. Stara się ukryć ból jaki jej sprawiam.
- Wykorzystujesz dziewczyny. Jesteś arogancki, chamski, zbyt pewny siebie. Nie mam zamiaru zadawać się z kimś takim jak TY – zaskakuje mnie pewność z jaką wypowiada te słowa.
- Kto ci naopowiadał takich głupot skarbie? – śmieję się i przyciągam ją do siebie. To ją trochę rozprasza, a mnie daje satysfakcje.
- N-nie ważne – ucieka ode mnie wzrokiem.
- Nie zawiedziesz się na mnie – szepczę jej do ucha przygryzając jego płatek. Słyszę, jak dziewczyna zaczyna głośniej oddychać. – Jak masz na imię? – pytam, patrząc w jej błękitne oczy.
            Jej wzrok jest pełen przerażenia.
- Zostaw mnie – wyrzuca z siebie.
- Ciekawe się nazywasz „Zostaw mnie” – kpię.
            Dziewczyna mnie odpycha i próbuje ode mnie odejść, ale wtedy ją łapię i przygwożdżam do ściany.
- Jestem Louise – odpowiada automatycznie, wiedząc, że nie dam jej spokoju do momentu aż nie poda mi swojego imienia.
- Grzeczna dziewczynka – bawię się jej włosami, a ona zaciska powieki.
Mam wielką ochotę ją przelecieć. Jest naprawdę seksowna. Ubrana jest w krótką, białą spódniczkę, czarny top i katanę. Chętnie zobaczyłbym, co znajduje się pod spodem.
Dziewczyna po raz kolejny wyszarpuje się z moich objęć.
- Gdzie ci się tak spieszy kochana? – łapię ją za nadgarstek.
- Daj mi wreszcie spokój! – podnosi na mnie głos.
            Mruczę.
- Agresywna. Lubię takie – przygryzam dolną wargę.
- Przykro mi, ale ta agresywna za tobą nie przepada.
            Uśmiecham się i pozwalam dziewczynie odejść. Ale na pewno to nie było nasze ostatnie spotkanie. Coś mnie ciągnie do tej blondynki. Nie jest tylko śliczna. Ma w sobie coś więcej. Zaraz… Nie mogę się w niej zakochać, nie może mi na niej zależeć. Nie warto przejmować się drugą osobą. Rodzice byli świetnym tego przykładem. Również nie chcę stracić swojego „życia podrywacza”. Podoba mi się to, że w moim pokoju gościło tyle dziewczyn. Nie chcę tego stracić. Nie mogę tego stracić przez tą dziewczynę. Może jednak zostawię ją w spokoju?
~Lousie~
            Serce wali mi jak szalone. Jestem zaskoczona, jak łatwo przychodziło mi wypowiadać przy nim słowa. Nie bałam się na niego krzyknąć, ale jego dotyk sprawiał, że przechodziły mnie prądy. Jeszcze przy nikim się tak nie czułam. Tylko dotyk Luka sprawiał takie odczucia. Nie. On nie może się mnie podobać. Nikt nie może się mnie podobać. Nie chcę być znowu zraniona. Miłość to jedyne czego się boję. Zack jest tym co mnie przeraża. On coś w sobie ma. Coś co mnie do niego ciągnie. Boję się go, ale jednocześnie chciałabym… Nie! Lou przestań o nim myśleć!
            Wchodzę do swojego pokoju i siadam na parapecie. Bawię się swoimi rękoma i myślę o naszej rozmowie. „Nie zawiedziesz się na mnie”. O co mu mogło chodzić? Oczywiście myślę o najgorszym. Wrr… Zack do cholery czemu o tobie myślę?! „Agresywna. Lubię takie”. Próbuję go wyrzuć ze swojej głowy, ale nie wychodzi mi to. Przypominam sobie jego wzrok, dotyk, wszystko. Mam nadzieję, że do Tygodnia Przetrwania już się z nim nie zobaczę.
***
            Minął kolejny tydzień. Czuję się już lepiej. Mulata nie spotkałam. Na szczęście.
         Siedzę teraz z Evanem i rozmawiamy o tym, że już niedługo odbędzie się symulacja. Dokładnie… Ciekawa jestem jak to będzie wyglądać i kto z nas zginie. A może każdy z nas przeżyje? Nie chciałabym stracić kogoś z nich. Każdy jest wartościowy, wspaniały.
- Myślę, że każdy z nas da radę.
- Nasza dwójka na pewno – śmiejemy się.
- Co jak co, ale pewność siebie to ty masz ogromną. Mogłabyś oddać swoim przyjaciołom chociaż jej połowę.
- Uważasz, że jestem zbyt pewna siebie? – kiwa głową.
- Ale nie jesteś w połowie tak zła jak Zack – pociesza mnie i przejeżdża ręką po moim policzku. Łapię ją, a na mojej twarzy pojawia się smutek.
- Nie myśl o nim.
- Wybacz. On gdzieś cały czas krąży w mojej głowie. Naprawdę chciałabym się go pozbyć, ale nie umiem – łzy zaczynają spływać po mojej twarzy.
- Louise.
            Przytulam się do chłopaka i płaczę mu w ramię. Chcę go wyrzuć z moich myśli, ale nie ważne jak bardzo tego pragnę nie jestem w stanie tego zrobić. On zaraz gdzieś wskakuje. Kiedy Evan powiedział, że jestem zbyt pewna siebie porównałam się z nim od razu. Może coś nas łączyć. Nie chcę tego. Myśli o nim mnie męczą. Muszę zrobić coś co pozwoli mi zapomnieć o wszystkim, co mnie otacza. Tylko co?
            Przy obiedzie Angeline zaprasza mnie na przejażdżkę motorem. Informuję dziewczynę, że nigdy nie siedziałam na tym pojeździe.
- Nie masz się o co martwić – śmieje się Martin. – Znając ciebie szybko to załapiesz.
- Perfekcjonistka – do Timido dołącza Brooklyn.
- Przestańcie! – krzyczę na nich, śmiejąc się.
- Ej naprawdę, bo jeszcze zrobi nam krzywdę jak Evanowi – ostrzega uśmiechnięta Emma. Od kiedy w niej tyle pewności?
            Nasz stolik śmieje się teraz najgłośniej. Wiele głów odwraca się w naszą stronę ze zdziwieniem. Wtedy śmiejemy się jeszcze głośniej. W pewnym momencie śmiech moich przyjaciół ucicha, a na ich twarzach pojawia się przerażenie. Zaczynam domyślać się o co chodzi, a chwilę później czuję czyjś dotyk na swoich ramionach. Wzdrygam się.
- Cześć kochanie – szepcze mi do ucha znajomych głos, na który zapiera mi dech w piersiach. Oczywiście to Zack.
- Wybacz, ale to ja ją dzisiaj porywam – zanim zdążam cokolwiek powiedzieć wtrąca się Angeline.
- Chyba nie z tobą rozmawiam – syczy na dziewczynę.
            Jego zachowanie mnie obrzydza. Musiałam na niego trafić? Nie może mnie zostawić w spokoju? Przejeżdża palcami po mojej ręce i łapie mnie za dłoń. Splata nasza palce, ale ja szybko je od siebie rozłączam.
Wyczuwam jego perfumy. Pachną cudownie, uwodzicielsko, ale należą do okropnej osoby.
- Wyjdziesz ze mną? – pyta niskim, pociągającym głosem.
            Czuję, jak każdy z moich przyjaciół się nam przygląda. Na pewno są też ciekawi co odpowiem. Sama jestem ciekawa. Przez dotyk chłopaka zapominam co robie, tracę kontrolę, zdrowy rozsądek.
- Nie – wyrzucam z siebie po dłużej chwili, a mulat robi zaskoczoną minę.
- Jak to „nie”? – zaczyna się denerwować.
- Nie zrozumiałeś? Dziewczyna nie ma ochoty na twoje towarzystwo – informuje Evan.
            Ciemnooki po raz kolejny się oburza.
- Czy ja rozmawiam z tobą?!
            Zoey podskakuje.
Shane podchodzi do naszego stolika i prosi uprzejmie, aby Zack zostawił nas w spokoju. Powoli odchodzi, ale zauważam na jego twarzy niezadowolenie. Pan, który „zawsze dostaje to czego chce” po raz pierwszy nie dostał tego czego chciał.
            Shane siada obok Brooklyn i zaczynają ze sobą żartować. Ja postanawiam odejść od stołu. Wtedy Angeline wybiega za mną.
- Oszalałaś?! Odchodzić sama od stołu?! Jeszcze by cię złapał – przewracam oczami.
- On chyba sobie nie odpuści – mówię ze smutkiem.
- Nie martw się Lou. W końcu cię zostawi. Zauważy, że nie ma u ciebie szans i zostawi.
            Nie chcę jej mówić, że mimo tego, jak się zachowuje jednak chyba ma szanse. Zaraz. Co ja pomyślałam? Pozbywam się tej myśli jak najszybciej.
- Idziemy na te motory?
- Tak – uśmiecha się i łapie mnie za rękę.
            Znajdujemy się na miejscu. Jest tu pełno popularnie zwanych „maszyn śmierci”. Większość ludzi, która się tutaj znajduje jest wytatuowana, napakowana albo mają pofarbowane włosy. Wyglądają dziwnie, ale Angeline zapewnia mnie, że są jak najbardziej w porządku.
            Siadam na jednej z maszyn, a brunetka tłumaczy mi jak się tym obsługuje.          
            Moi przyjaciele mieli rację. Szybko opanowuję jazdę motorem i po chwili śmigam na nim swobodnie bez podpowiedzi Angeline. Czuję wiatr we włosach, wolność. Śmieję się. Jest cudownie. Przyspieszam. Adrenalina wzrasta, ale to mi się podoba. Ludzie, którzy omijają motory szerokim łukiem nawet nie wiedzą co tracą.
---
Pod ostatnim postem, jak widziałam nikt nie polubił Zacka. XD
Em… a jak wam się podobał ten rozdział? Wiem. Nic się nie wydarzyło… Ale już w następnym będzie Tydzień Przetrwania! :D
A tutaj już pierwszy rozdział ----> http://lightanddarkangels.blogspot.com/
A co do komentarzy… Po raz kolejny jest ich mniej i się zawiodłam. Ale to może przez wakacje. Każdy gdzieś wyjeżdża, korzysta z ostatniego miesiąca. Mam nadzieję, że później będzie ich więcej.
CZYTASZ = SKOMENTUJ

Pozdrawiam. xx

8 komentarzy:

  1. Hm, a więc. Przynajmniej dwa palce mi zdrętwiały i trudno mi pisać, ale się poświęcę. Rozdział mi się bardzo podobał i nie nie lubię do cholery Zacka, który jest Zaynem ;-; I w dupie mam to, że jest przystojny! XD JA NIE CHCE ŻEBY EVAN UMIERAŁ BO GO LUBIĘ. JASNE? Jasne. A no i ogółem to nie zauważyłam żadnych błędów, więc loffki kisski i zapraszam na mojego najnowszego bloga, którego już czytałaś, ale yolo -> http://darkrealitywelocome.blogspot.com/2014/08/prolog.html
    Duuużo weny!
    Pozdrawiam,
    Ja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zack to ciało ale trochę z niego dupek! Ale kocham Malika *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Wczoraj byłem nad morzem i nie mogłem nic napisać. Dzisiaj szybko, super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz jestem, jestem. I komentuję oczywiście.
    To nie prawda że nic się nie działo. Może nie było szybkiej akcji i walk, ale rozdział czytałam z niepokojem, co zaraz się wydarzy. Naprawdę było interesująco. Czekałam na starcie Louise z Zackiem jednocześnie obawiając się o nią, że ten koleś ją dorwie, ale na szczęście tak się nie stało. W dalszym ciągu nie lubię tego Zacka. Jest wręcz obrzydliwy czasami. Traktuje dziewczyny jak zabawki, które może sobie użyć, jak mu się będzie chciało. No ale zaraz... czyżby się on zakochiwał w naszej blondynce? No nie wierzę, by taki bydlak miał uczucia. Ale może to chociaż go zmieni...
    Jednak nie mogę pojąć, że Louise zaczyna interesować się Zackiem, chociaż sama tego nie chce przyznać. Widać, że zaczyna ją pociagać, czego nie pochwalam. Nie może być taka jak wszystkie inne naiwne dziewczyny, które Zack uwiódł. Przecież ona jest za mądra na to, za wyjątkowa. Boże, jaka ja jestem ciekawa co potem się wydarzy!
    W dalszym ciągu naiwnie wierzę, że Louise jednak pokocha Martina XD Wiem, że jest taki trochę papciowaty, ale bywa słodki :D Czekam na kolejny rozdział z Tygodniem Przetrwania. Pozdrawiam i mnóstwo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju no :-: Lou, bądź z Martinem, no! On jest fajniejszy >.>
    Rozdział mi się podoba :D
    Mam nadzieję, że nie obrazisz się za tylko kilka zdań ;-; pada deszcz, więc cały dzień chce mi się spać XDDD
    Weny i pozdrawiam
    Nieoficjalna :3

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest SUPER! Mimo wszystko dalej kibicuje Martinowi i Lou 😉 ~ Mrs.Bieber

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniały !!! nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D weny życzę ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem. Naprawdę. Lou jest wspaniałą bohaterką - żywą, rzeczywistą, do tego uwielbiam jej charakter. Polubiłam ja od razu.
    Czy mi się wydaje, czy Evan też coś do niej czuje? No nic, poczekamy zobaczymy xD Jestem ciekawa jak dalej się to rozwinie.
    Pozdrawiam, Odi :)

    OdpowiedzUsuń