Kiedy się budzę jest już siódma. Przypominam sobie słowa prezydenta, które informowały mnie, że trening zaczyna się dzisiaj o ósmej, więc niechętnie podnoszę się z łóżka, kierując się do łazienki, gdzie przemywam twarz, aby się rozbudzić. Następnie podchodzę do szafy i nakładam na siebie pierwsze lepsze ubrania. Później i tak będę musiała się przebrać na bieg z panem podrywaczem, Zackiem Seulem.
Gotowa schodzę na dół po schodach na stołówkę, gdzie nikogo nie zastaję. To pewnie ze względu na wczesną porę. Wszyscy pewnie zaczynają swoje treningi o dziewiątej. Tylko ja miałam krótszy czas na spędzanie go ze swoim łóżkiem, ponieważ wczoraj poświęciłam mu za dużo uwagi. No cóż. Przynajmniej wypoczęłam przez ten dzień i poznałam bardzo miłą osobę.
Po śniadaniu szybko kieruję się do swojego pokoju na widok, że za piętnaście minut muszę już pojawić się przed ośrodkiem. Tak bardzo nie mam ochoty na spotkanie się z Mulatem. Ciekawa jestem czy prezydent zrobił to co mi powiedział. Czy z nim porozmawiał? Mam nadzieję. Nie chcę, aby kolejny dzień minął mi tak okropnie. Nie chcę słuchać jego głupich komentarzy na temat mojego ciała. Mam tego serdecznie dosyć. Naprawdę szkoda, że pan Bonum nie zgodził się na zmianę mentora.
Ubieram się w szare, dresowe spodnie, czarną podkoszulkę i granatową, sportową bluzę. Włosy związuję w kitkę, a na nogi nakładam jasne adidasy. Wyglądam przez okno i od razu czuję się gorzej. Na dworze pada. Lepsza pogoda na bieg nie mogła nam się trafić.
Niechętnie schodzę po schodach, widząc, że zostało niewiele czasu na mój dzisiejszy trening.
Wychodzę przed ośrodek, nakładając na głowę kaptur i rozglądam się dookoła. Niedaleko zauważam postać, która pali papierosa. Jest ubrany cały na czarno, a kiedy dym odsłania mi twarz rozpoznaję w niej Zacka. Chłopak również mnie zauważa i wyrzuca fajkę, kierując się do mnie z rękoma w kieszeniach.
Kiedy jest już blisko mnie posyła mi słaby uśmiech jednak nie przekracza mojej przestrzeni osobistej, przez co jestem w pozytywnym szoku.
- To co? Pobiegamy. Chyba taka pogoda nam nie przeszkadza? - Śmieje się cicho pod nosem. Widzę też, jak się krzywi z niewielkiego bólu jaki zadaje mu śmiech. Mogłam mu jednak słabiej przywalić.
- Tak - kiwam niepewnie głową i czekam na jakiś sygnał od Mulata.
- To zaczynamy - uśmiecha się i zaczyna biec, a ja podążam zaraz za nim.
Nie wiem dokąd mamy biec, więc nie wymijam chłopaka i cały czas znajduję się za nim.
Między nami panuje cisza. Słychać tylko nasze przyspieszone oddechy spowodowane przez wykonywany wysiłek, nasze tupanie oraz krople spadającego deszczu. Nie przeszkadza mi to, a nawet bardzo odpowiada. Lubię słuchać jak pada deszcz. Przez to nawet łatwiej mi nie myśleć o tym, że jestem tutaj z Zackiem i dużo przyjemniej mi się biega.
Po jakimś czasie zauważam przed nami Central Park. Chłopak w tym momencie przyspiesza i biegnie prosto w jego stronę. Postanawiam zrobić to samo co on i również zwiększam tempo swojego biegu. Robimy sobie takie małe wyścigi, nie informując siebie o tym. Jednak jestem w stanie zobaczyć, uśmiech Zacka wkradający się na jego twarz, kiedy go wymijam. W biegu do parku raz na prowadzeniu jestem ja raz on, jednak w końcu to ja zwyciężam nasz wyścig, wbiegając jako pierwsza do danego miejsca i opierając dłonie o kolana, ciężko oddychając.
Mulat wykonuje te same czynności. Obydwoje próbujemy wyrównać nasze oddechy i po dłuższej chwili nawet nam się to udaje. Wtedy właśnie do moich uszu dochodzi głos chłopaka:
- Musisz być we wszystkim taka dobra? - Śmieje się Mulat, a kiedy chcę mu coś odpowiedzieć ten mnie do siebie przyciąga i moja twarz spotyka się z jego torsem. Jestem lekko tym zaskoczona. Ale w sumie właśnie takiego czegoś można się było po nim spodziewać.
Aby nie dawać chłopakowi satysfakcji z tego co robi szybko się otrząsam i odpowiadam na jego pytanie:
- Wiesz. Mówią, że jestem perfekcjonistką - uśmiecham się chytrze, jednak nie unoszę głowy. Nie chcę patrzeć w jego twarz.
- Zabawne, bo mnie też tak nazywają - śmieje się.
- Taa - mówię cicho, przyglądając się jego tatuażom, które są widoczne, przez niedopiętą bluzę i większy dekolt w koszulce. Nie wiem co mnie do tego kusi, ale bardzo pragnę dotknąć tych skrzydeł, co też i czynię i od razu wyczuwam napięcie mięśni przez chłopaka na mój dotyk.
Czyżby Zack Seul spiął się na kontakt z moją skórą? To dziwne...
Powoli przejeżdżam opuszkami palców po tuszu do momentu aż słyszę pomrukiwanie Mulata. Najwidoczniej bardzo jest z tego zadowolony. Chłopak przyciąga mnie jeszcze bliżej, kiedy zabieram swoją dłoń od jego torsu i zatapiam wzrok w swoje stopy. Jestem tak zawstydzona, że go dotykałam. Dałam mu tym przyjemność. Boję się, że przez to Zack wróci do swoich nawyków.
Chłopak unosi palcem mój podbródek, zmuszając do spojrzenia w swoje oczy. Nie spodziewam się tego co zauważam. Piękne, brązowe tęczówki wpatrują się prosto w moje. Widzę w nich troskę, co sprawiło, że po raz kolejny jestem dzisiaj zaskoczona przez tego idiotę. Naprawdę coraz trudniej jest mi go rozgryźć. Nie wiem co o nim myśleć.
Przez dłuższy czas chuchamy sobie do ust, wpatrując się w siebie. Słychać tylko krople deszczu, które wprowadzają ten uroczy nastrój. Jednak dla mnie jest to zbyt wiele. Nie mogę się mu dać, więc szybko wyrywam się z jego uścisku, odwracając się od chłopaka.
- Wracamy? - Pytam.
- Tak - mówi wyraźnie wyrwany z myśli jakie teraz krążyły po jego głowie.
Muszę przyznać, że akurat w tym momencie ten Zack mi się podoba. Z takim mogę spędzać więcej czasu, ale nie mogę zapomnieć o tej jego drugiej stronie i przestać się obawiać, że lada chwila wróci.
Ponownie zaczynamy biegać, wracając do ośrodka. Ten bieg niewiele się różni od poprzedniego tylko teraz dużo myślę o tym troskliwym spojrzeniu Mulata. Naprawdę trudno jest mi się pozbyć tego widoku z głowy.
Kiedy wchodzimy do budynku chłopak informuje mnie, że to jeszcze nie koniec naszego treningu i mam się teraz tylko przebrać, a następnie zejść do sali ćwiczeń. Kiwam wyrozumiale i szybko wbiegam po schodach na górę, kierując się do swojego pokoju. Po drodze spotykam Angeline i Martina, którzy się z czegoś śmieją, a na mój widok ich uśmiech się powiększa.
- Cześć Louise! - Krzyczy uradowana brunetka. - Jak tam ćwiczenia?
- Jeszcze się nie skończyły - wzdycham.
- Byłaś na dworze? - Martin zwraca uwagę na mój ubiór.
- Nie, no co ty - prycham. - Weszłam w tym pod prysznic z Zackiem - przewracam oczami, na co moi przyjaciele wybuchają śmiechem.
- Na pewno było ostro - nadal uśmieszki nie znikają im z twarzy, a ja do nich dołączam.
- Żebyś wiedział - słychać czyjś niższy głos, który również jest rozbawiony. W tym momencie od razu przestajemy się śmiać i zauważamy, że Zack jest zaraz za mną. Chłopak mnie obejmuje i zaczyna składać pocałunki na mojej szyi przez co cała drżę. Drażni moją skórę swoim kilkudniowym zarostem. Właśnie teraz idealnie wyczuwam od niego tytoń oraz miętę. - Lou bardzo dobrze całuje - drażni się ze mną oraz moim przyjaciółmi, nie przestając składać delikatnych pocałunków na mojej szyi.
- Zack, nie gadaj bzdur - zwracam mu uwagę, próbując go od siebie odsunąć.
- Nie gadam, skarbie - śmieje się z mojej reakcji oraz min, jakie teraz posiadają Angeline i Martin. Wyraźnie swoim wzrokiem pokazuję im, że to nie jest prawda, ale Zack wydaje się być bardzo wiarygodny. - A twoje piersi. Idealne - mówi, a ja go kopię w piszczel, przez co Mulat się zgina, jednak uśmiech z jego twarzy nadal nie znika. Jest zadowolony ze swojego działania.
- Jesteś idiotą - warczę na chłopaka i zirytowana wchodzę po schodach, ignorując zmieszanych przyjaciół i pana dupka Zacka.
Jak on tak mógł? Co on sobie myślał? Może i to ja zaczęłam, ale to było żartobliwe, a on chciał pokazać moim przyjaciołom, że między nami coś jest. Chciał ujawnić coś co nie istnieje i nigdy nie będzie. Nigdy. Jak on mógł się tak zachować?
Zatrzaskuję za sobą drzwi, nadal rozmyślając o jego zachowaniu.
Wiedziałam. Wiedziałam, że to by było zbyt piękne jakby Zack z parku nadal tutaj był. Musiał się w końcu pojawić ten idiota. Za długo było dobrze.
Zrzucam z siebie ubrania i szybko nakładam inne na zmianę. Musze nałożyć na siebie czarne legginsy oraz białą koszulkę, która jak dla mnie ma idealny napis "Don't touch me".
Kiedy jestem gotowa zdenerwowana schodzę do sali ćwiczeń i rozglądam się po danym miejscu, poszukując tego debila, ale nigdzie go nie ma. Słyszę tylko jak ktoś ćwiczy w siłowni, więc postanawiam to sprawdzić.
Lekko uchylam drzwi i wtedy zauważam twarz Mulata, który unosi ciężarki. Nie ma na sobie koszulki przez co idealnie widoczna jest praca jego mięśni. Próbuję oderwać od niego wzrok, ale niestety jest to bardzo trudne. Chłopak dostrzega to, że mu się przyglądam i na jego twarzy pojawia się chytry uśmieszek.
- Chcesz zrobić to co rozpowiadałaś swoim przyjaciołom? - Śmieje się, odkładając ciężarek i podchodząc po ręcznik, aby się wytrzeć. - Mnie osobiście bardzo podoba się taka myśl - rzuca szmatą na ziemię i podchodzi do mnie. - A jeszcze bardziej, jak będziemy tam bez ubrań - szepcze do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek.
- Zack! - Wrzeszczę, mocno go popychając.
Jestem pod wrażeniem. Nie czekałam dłużej z tą decyzją i od razu po jego słowach go odepchnęłam. Punkt dla ciebie Louise.
Chłopak wygląda na wyraźnie zaskoczonego moim czynem, jednak po chwili i tak głupio się uśmiecha.
- Może innym razem - kręci głową w rozbawieniu. - Teraz wybierz sobie jedną ze stacyjek i poćwicz z pół godziny i możesz uciekać do swojego pokoju - przewraca oczami. - Chyba, że jednak będziesz..
- Z wielką przyjemnością - zawieszam głos, aby wywołać uśmiech na jego twarzy co też i się dzieje - ucieknę do swojego pokoju, aby na ciebie nie patrzeć, Seul - unoszę prawy kącik swoich ust, ale nie otrzymuję chcianego efektu.
- Podoba mi się ta gra, Lou - śmieje się, kręcąc głową. - Naprawdę, bardzo podoba - mówi, wracając do swoich ćwiczeń. Po chwili ja też się za nie biorę i zapominam o wszystkim co sobie tu mówiliśmy, ponieważ ciężka praca bardzo mnie męczy.
Kiedy kończę swój trening Zack tylko informuje mnie o jutrzejszej godzinie rozpoczęcia i z uśmiechem na twarzy jako pierwszy opuszcza salę. Do moich uszu niestety dobiega jego szept:
- Zgrabny tyłeczek, Fortis.
Jego słowa bardzo mnie denerwują, ale kiedy chcę się mu jakoś odegrać chłopaka już nie ma w sali. Wzdycham i z nierównym oddechem wracam do swojego pokoju, a w nim od razu rzucam się na łóżko, rozmyślając o Mulacie.
---
Chyba za późno to piszę... Dlatego Zack jest tu taki ugh... no wiadomo... Za późna pora. ><
Nie wiem co tu dodać od siebie, więc życzę Wam tylko udanego weekendu!
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Dobranoc. xx
woowww ;)
OdpowiedzUsuńZajebiety blog, zajebista fabuła, idealnie ciekawy i długi rozdział bez błędów. No to chyba tyle mam ci do powiedzenia :D weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńwspaniały !!! nie mogę się doczekać następnego rozdziału ?:D duzo weny
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, wydawało się, że Zack był za miły podczas biegu. Coś podejrzewałam, że niedługo zacznie znowu swoją gierkę. Początkowo, z tą troską w oczach, byłam skłonna przyznać, że rzeczywiście jest pociągający, ale z tą akcją z prysznicem... No dobra, Louise zażartowała, ale on nie miał prawa rozwijać żartów. Przecież wiedział, że kłamstwem nie zbliży się do Louise,a ona jeszcze bardziej się będzie chciała od niego odsunąć. Powinna mu wtedy dać w pysk drugi raz, to by nawet nie mógł otworzyć ust i by był spokój XD
OdpowiedzUsuńHaha, i jeszcze jak sobie przypomnę, że Zack nie mógł się uśmiechnąć z powodu urazu Louise, to mi się gęba otwierała szeroko ze śmiechu :D
Widać, że Zacka pociąga że Louise jest niedostępna, ale to nie jest gra, tylko prawda. Niech on sobie to uświadomi i się ogarnie :D A Louise niech wytrwa i ulegnie mu, kiedy się on zmieni :D WIem,że powtarzam to ciągle i ciągle do znudzenia, ale uważam, że jest to idealne wyjście. Taki kompromis XD
Pozdrawiam serdecznie :*
Weeeny!
Kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńSuuuuuuuuuuuuuuuuuuper. Ten blog jest bardzo interesujący. Dopiero zaczęłam czytać a już mam przeczytane wszystkie rozdziały. NA 1000% wpadnę częściej. :D
OdpowiedzUsuńWitam ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twój blog już jakiś czas temu, ale nie komentowałam, bo - no co tu dużo mówić - wciągnęłam się. Stwierdziłam, że najpierw wszystko nadrobię, a potem nabazgram jakąś opinię. ;P
Szczerze powiedziawszy na początku nie lubiłam Lousie. To samo tyczy się zresztą Zacka. Za to od razu spodobała mi się Brooklyn i szkoda, że jest o niej tak niewiele ;(
Dobra przestaję płakać... ;D
Tak jak napisałam wyżej "na początku". Lou wydawała mi się trochę nierealna, ale z czasem zauważyłam, że ta jej "niewzruszoność' to tylko poza, maska. ;)
Zack - uważałam go za dupka... To nie tak, że nadal o nim tak nie myślę, ale zaczynam odczuwać, że robi się nieco bardziej ludzki i nawet (troszkę, ociupinkę) zaakceptowałam go.
Aż otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, że w tym rozdziale był taki... miły? Ale tylko na początku, eh ;/ Potem znów wrócił do swojej starej, "dobrej" roli. ;)
Od pewnego czasu sama siebie nie poznaję. takie długie wypowiedzi nie pasują do mnie... ;-; Blogowanie zmienia ludzi ;)
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, pozdrawiam i życze tornada hiperweny ;P
Buziaki, Inna :3
Jeju. *.* Naprawdę dziękuję za taki cudny komentarz. :) x
Usuń