sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 15

   Całą noc ponownie mam problemy ze snem, ponieważ dużo myślę o Zacku i jego wczorajszym zachowaniu. Trudno jest mi przyjąć to, że chłopak co chwile jest inny. Nie mogę go rozgryźć. Dużo łatwiej by było jakby przybrał tylko jedną maskę. Tak przynajmniej nie interesowałby mnie i mogłabym się skupić na ważniejszych rzeczach.
    Niechętnie podnoszę się z łóżka i kieruję do toalety, aby załatwić poranne sprawy. Następnie nakładam na siebie pierwsze lepsze rzeczy i schodzę na śniadanie. 
    W stołówce przy stole zauważam samotną Lindsay. Uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej twarzy i zajmuję miejsce obok brunetki. Dziewczyna unosi głowę, aby spojrzeć kto zaszczycił ją swoją obecnością i kiedy jej wzrok spotyka mój brunetka promienieje.
- Cześć.
- Cześć - śmieję się na widok jej radości w oczach. Chyba jeszcze nikt się do niej nie dosiadał.
- Jak wczorajszy trening? Było ciężko?
- Nie, nie - kręcę przecząco głową. - Po prostu miałam dłuższy, ale nie zmęczyłam się specjalnie.
- Na pewno? Nie wyglądasz na wypoczętą. - Przygląda mi się uważnie.
- Spokojnie - kładę swoją dłoń na jej, aby dziewczyna się nie martwiła. - Wszystko dobrze - uśmiecham się delikatnie.
   Może nie do końca dobrze, ale nie lubię martwić ludzi. Wolę sama męczyć się ze swoimi myślami, problemami. Nienawidzę zawracać komuś głowy i tak sam już ma swoje zmartwienia, po co mu moje? Zawsze się tym kieruję i nie zamierzam tego zmieniać. Nawet przez Zacka.
    Rozmawiam z Lindsay o wielu nieistotnych rzeczach i zauważam jak w pomieszczeniu pojawiają się moi znajomi. Macham do nich, ale ci nie dosiadają się do nas tylko zajmują miejsca przy stole obok. Marszczę czoło zdziwiona, ale postanawiam to zignorować i jeszcze chwilę porozmawiać z brunetką. Zaraz będę musiała iść na trening. Chcę dobrze wykorzystać resztki swojego wolnego czasu.
     Kiedy powoli zbliża się dziewiąta odchodzimy od stołu i kierujemy się do swoich pokoi. Znajduję się już na swoim piętrze i wtedy słyszę czyjeś krzyki. Dobiegają one z drzwi po prawej. Nie wiem czyj to pokój, ale przykładam do nich ucho. Dopiero wtedy rozpoznaję ten krzyk, to Annie. Ale.. czemu? Chwilę później słyszę również czyjś niski głos i szybko rozpoznaję, że należy on do Michaela. Niestety nie jestem w stanie rozszyfrować o czym rozmawiają. Kiedy rozmowa ustaje, odsuwam się od drzwi, aby nie było widać, że ich podsłuchiwałam. Parę sekund później słyszę jak drewniana powłoka za mną się otwiera, więc się odwracam i zauważam Michaela, który chytrze się uśmiecha w moją stronę. Potrząsam głową i wchodzę do swojego pokoju. Jednak myśli o tym co mogło wydarzyć się u Annie cały czas we mnie krążą. Chciałabym wiedzieć i na pewno się dowiem. Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno to zrobię.
    Ubrana w legginsy, białą koszulkę i czarną bluzę oraz ze związanymi w kok włosami, schodzę do sali ćwiczeń, a na schodach spotykam Annie, która posyła mi niemiły komentarz, ale ja na jej twarzy zauważam smutek. Ma spuchnięte i czerwone oczy od płaczu. Pociera swoimi dłońmi po nadgarstkach, które po chwili zauważam, że mają siniaki. Chcę się jej zapytać co się stało, ale blondynka szybko mnie wymija jakby wiedziała co zamierzam zrobić. Wzruszam ramionami, jednak nadal zamyślona, i kieruję się do sali ćwiczeń.
    Na miejscu rozglądam się za Mulatem. Przez noc zastanawiałam się co mu powiedzieć za te jego wczorajsze wybryki, lecz przez Annie i Michaela wszystko zniknęło z mojej głowy. Kompletnie zapomniałam o swojej złości. 
     Moje myśli przerywa chrząknięcie chłopaka znajdującego się za mną. Odwracam się, aby zobaczyć, że jest nim Zack, który oblizuje swoje wargi na mój widok i puszcza oko. Przewracam oczami na jego zachowanie, a ten cicho śmieje się pod nosem. Zaczynam się do tego przyzwyczajać.
- Co dzisiaj robimy? - Pytam znudzonym głosem.
- Może więcej entuzjazmu? - Śmieje się. Nic nie poradzę, że podoba mi się jego uśmiech. Prawie zawsze chodzi taki ponury, tajemniczy. Przy mnie zachowuje się trochę inaczej i nie mówię, że nie odpowiada mi to.
- Cokolwiek - wzruszam ramionami. - To?
- Najpierw prezydent kazał przekazać, że w przyszłym tygodniu w sobotę odbędzie się bal bożonarodzeniowy na którym będziemy pracować jako ochrona - mówi poważnie. - Każdy dobierze się w pary - kiwam głową wyrozumiale. - Dzień wcześniej odbędzie się impreza bożonarodzeniowa dla nas w klubie. Będzie można sobie kupić prezenty i inne takie - mówi już troszeczkę znudzony. - Jak chcesz to możesz mi kupić - unosi prawy kącik ust, co wygląda seksownie w jego wydaniu.
- Nie dzięki - uśmiecham się fałszywie.
- Nic na przymus - odpowiada nonszalancko. - Będzie powtórka z walk jeśli ci to nie przeszkadza - wraca do oficjalnego tonu.
- Dobrze - wzdycham i powoli kieruję się w stronę ringu, a dłoń chłopaka ląduje na moim ramieniu. Nie wiem czemu, ale jej nie strzepuję i traktuję to jako codzienność. Później znowu będę nie mogła przez niego zasnąć. Za bardzo mąci mi w głowie.
    Zajmujemy swoje pozycje na ringu i kątem oka zauważam jak obok nas ćwiczą Lindsay i Michael. Wyglądają profesjonalnie. Ciekawa jestem czy nasze walki też tak wyglądają. 
     Zack rusza głową na znak, że zaczynamy i tak jak przy pierwszej walce czekam na ruch przeciwnika. Tym razem to on zaczyna, uderzając mnie w bok przez co się zginam z bólu. Na twarzy Mulata pojawia się triumfalny uśmiech, lecz szybko on znika, kiedy kopię go w piszczel. Wydaje z siebie jęknięcie, a ja nie zważając na to zadaję mu kolejny cios, tym razem w ramię. Dostaje ode mnie jeszcze z parę uderzeń i nagle ciągnie mnie za nogę przez co z grzmotem upadam na podłogę. Jestem lekko zdezorientowana. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Chłopak jest tym wyraźnie zaskoczony i widzę jak niechętnie zadaje mi kolejne ciosy, powoli siadając na mnie okrakiem. Robię zniesmaczoną minę na widok Zacka nad sobą. To jest okropne. Mulat chwyta mnie za dłonie i przyciska je do podłogi, a mój oddech przyspiesza z każdym zbliżeniem się twarzy ciemnowłosego do mojej. Patrzymy sobie prosto w oczy. Moje są przerażone, jego rozbawione. 
- Dziś nie w formie, Lou? - Śmieje się i niecelowo, a może celowo, dotyka swoimi ustami moich podczas wypowiadania tych słów. 
- N-nie - mój głos drży z dyskomfortu. 
    Chłopak zaciąga się moim zapachem, a wtedy ja szybko zmieniam nasze pozycje tak, że to ja znajduję się nad nim, ale patrząc po jego twarzy nie jest ani trochę niezadowolony z takiej zmiany. 
    Już mam coś do niego powiedzieć, ale do moich uszu dobiega krzyk Lindsay.
- Zostaw! Ja nie chcę! - Odwracam głowę w stronę głosu brunetki. Michael ją maca. Moje oczy się powiększają na ten widok i szybko schodzę z Mulata, aby pomóc przyjaciółce.
- Nie chcę! - Powtarza, kiedy chłopak masuje ją po udach, kierując swoje dłonie wyżej. Dziewczyna się szarpie jednak nie ma szans z siłą chłopaka. Na dodatek jest roztrzęsiona co sprawia, że człowiek ma mniej możliwości niż zwykle. Straciła pewność siebie.
- Zostaw ją! - Krzyczę, szarpiąc Michaela. Ten jest wyraźnie zaskoczony, że w tą akcje wplątuje się trzecia osoba. - Nie dotykaj jej, jasne?! - Mówię oburzona.
- Co cię to obchodzi? - Kpi. - Wracaj do tych swoich zabaw z Zackiem - kręci głową w kierunku Mulata i wtedy dostaje ode mnie w twarz. 
- Do czego? Chyba coś ci się poprzewracało w głowie! - Krzyczę, kopiąc kulącego się z bólu chłopaka. Jednak moje ruchy są przez kogoś zatrzymane. Ktoś mnie obejmuje i szepcze do ucha, ale ignoruję jego słowa. Dopiero po paru sekundach dochodzi do mnie kto mnie trzyma:
- Lou, zostaw go. Nieźle już mu dokopałaś - słyszę głos Zacka. Jego ton był nonszalancki, jednak kiedy wypowiadał moje imię dało się wyczuć odrobinę czułości. 
- On chciał ją wykorzystać. Nie pozwolę na to - mówię cicho do Mulata.
- Już jej nie dotknie - szepcze kojącym głosem, gładząc swoim nosem mój policzek. Cholera nawet nie zdaje sobie sprawy jak mnie tym relaksuje. Wszystkie moje nerwy nagle znikają, a mój oddech powoli się wyrównuje. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że Zack zrobi coś podobnego.
    Kiedy jestem już spokojna, opuszczam ramiona Mulata, delikatnie się do niego uśmiechając i podchodzę do Lindasy, aby ją objąć. Jest cała we łzach i cały czas powtarza słowo "dziękuję". Kątem oka zauważam jak Zack daje Michaelowi w twarz, a następnie go podnosi i kieruje się z nim do punktu medycznego. Na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech, ale wracam do rozmowy z przyjaciółką.
    Po chwili ktoś dotyka mojego ramienia i na dźwięk jego głosu wiem, że to Zack:
- Louise. Musimy dokończyć trening - informuje. Kiwam głową na znak zrozumienia i żegnam się z Lindsay, która powoli opuszcza salę. - Czemu to zrobiłaś? - Pyta z nutką zaskoczenia w głosie.
- To moja przyjaciółka. Przyjaciołom się pomaga - oświadczam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Chyba jest, prawda?
- Nie warto przejmować się drugim człowiekiem - odpowiada, a ja wyczuwam ból przy wypowiadanych słowach. - Naprawdę nie warto. Tobie może zależeć, a oni mogą to zlekceważyć. Wtedy możesz cierpieć - mówi bardziej do siebie niż do mnie. Wygląda jakby coś sobie przypominał.
- O czym ty mówisz? Przyjaciele są po to by sobie pomagać. Im zależy na mnie, a mi na nich. Tak to działa.
- Chyba w twoim świecie - prycha.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - marszczę czoło.
- O nic mi nie chodzi - macha na mnie ręką. - Po prostu dla mnie to głupie - śmieje się kpiąco. - Na dodatek to Lindsay. To normalne, że ją macają. Każdy to robił. Ona jest...
- To nieprawda - przerywam mu, wypowiadając te słowa z jadem. - Nie znasz jej.
- Dołączyłem z nią do tej armii. Znam ją dłużej.
- To, że dłużej nie znaczy, że lepiej.
- Wiem o niej więcej niż ty - zabija mnie wzrokiem. - Więc się zamknij.
    Chyba po raz pierwszy widzę w nim złość. Nie chce jej jakoś specjalnie ukazywać, ale nie umie też jej do końca powstrzymać. Jest zły. Coś go zabolało. Trafiłam w słaby punkt. Zack nigdy się do mnie nie odzywał w ten sposób. Oschle. To do niego nie pasuje jeśli chodzi o rozmowy ze mną. Zawsze mnie podrywa, głupio się uśmiecha, jest bezpośredni, ale teraz stała tutaj zupełnie inna osoba.
    Reszta treningu nie jest jakaś nadzwyczajna. Chłopak ani razu nie posyła mi żadnej głupiej uwagi. Traktuje mnie najzwyczajniej w świecie co jest dla niego nietypowe. Teraz jestem dla niego zwykłą podopieczną i nie wiem co wolę.
    Po treningu zmęczona kieruję się do swojego pokoju, ale po drodze wpadam na Brooklyn. Dziewczyna się do mnie przytula, nie zwracając uwagi na to, że jestem spocona i zapewne bardzo śmierdzę.
- Cześć, Lou! - Śmieje się, a ja do niej dołączam. - Co słychać? Nie widziałam cię dwa dni! Martwiłam się.
Nie za bardzo skoro mnie nie odwiedziłaś.
- Wszystko dobrze - uśmiecham się słabo. - Jestem troszeczkę zmęczona - kręcę głową.
- Wybacz - mówi skruszona, a ja marszczę czoło. - Przepraszam, że zajmuję ci teraz czas. I no.. że nie przychodziłam do ciebie. Byłam zajęta - tłumaczy.
- Spokojnie. Nic się nie stało.
    Naprawdę nic, ponieważ wątpię, abym jej słuchała, myśląc cały czas o Zacku czy Martinie, a od dzisiaj o wydarzeniu z pokoju Annie.
- Może byśmy się umówiły? W sobotę? Pogadałybyśmy jak za dawnych lat. 
- Może - odpowiadam, lekko rozkojarzona.
- Świetnie! - Przytula się do mnie ponownie.
    Śmiejąc się, wchodzę do swojego pokoju i rzucam się na łóżko, zastanawiając się nad tym o czym rozmawiali Annie i Michael oraz co tak zdenerwowało Zacka. Myślę, że te dwie rzeczy nie pozwolę mi zasnąć dzisiejszej nocy. Chyba muszę się przyzwyczaić do tego, że się nie wysypiam.
---
Jestem wyraźnie zaskoczona jak łatwo pisało mi się ten rozdział i szczerze mnie on przypadł do gustu. Nie wiem jak Wam, ale mam nadzieję, że macie o nim podobną opinię co ja.
Czekam na Wasze zdania na temat sprawy Annie i Michaela oraz zmiany zachowania Zacka. Jestem ciekawa co o tym myślicie. ^^
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam. xx

5 komentarzy:

  1. Już trochę nie ogarniam (dawno nie czytałam)
    Przeprzaszam...
    Rozdział ciekawy, ale krótki ;)
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę dobry i zaciekawił mnie ( nie żeby wcześniejsze nie były dobre, ale była to raczej cisza przed burzą ;D)

    Uuu... Nie wiem co mam myśleć o Lindsay :/ Niby wszyscy uważają ją za puszczalską i tak dalej, ale przy Lou jest miła i zwyczajna...
    Zachowanie Zacka w tym temacie uważam za co najmniej dziwne. Czyżby w przeszłości miał kogoś przez kogo został zraniony i teraz sam woli ranić, aby nie oberwać po raz drugi...?
    Co do sprawy Michaela i Annie to, aż strach sobie wyobrażać co tam się dzieje ;[
    Nie chcę spekulować, więc będę czekać jak to wyjaśnisz, ale w mojej głównie już powstał mały scenariusz (wcale nie taki miły).
    Brooklyn mnie rozzłościła pod koniec... Puf. Cóż to za przyjaciółka, która przez dwa dni nie odzywa się, a potem mówi, że się strasznie martwiła. Więc albo z nią jest coś nie tak albo ja mam złą definicję słowa 'przyjaźń' :/

    Mogę teraz ponarzekać? ;)
    Tak? Dzięki ;P
    STRASZNIE KRÓTKI ROZDZIAŁ!!!
    Za to mogę cię udusić. Bo tu by się chciało więcej, a nagle... koniec. Co to ma być ja się pytam... ;)
    Koniec narzekania. :D
    Wiem jak to jest z czasem zwłaszcza, że sama mam go niewiele, więc nie będę poganiać ;P
    Czekam, życzę weny i ślę pozdrowienia C:
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam że kobieta zmienną jest ale że Zack? Mam nadzieje ze za niedługo dodasz nowy rozdział bo juz się nie mogę doczekać :) weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jestem! Wybacz, że tak późno, ale nauka sama do głowy się (niestety!) nie wbije.
    Czyli coś musiało się ważnego wydarzyć w przeszłości Zacka. Coś, co go drażni, kiedy sobie o tym przypomina. Podejrzewam, że to jest coś, co go zmieniło. Może był normalnym facetem, a potem stał się takim 'babiarzem'? Może przyjaciel go zdradził w jakiś sposób? Cóź, zaintrygowało mnie to! Mam nadzieje, że niedługo się dowiem. Bo podejrzewam, że Zack zwierzy się kiedys Louise. Może jeszcze nie teraz, ale jeśli już, to pewnie tylko jej :D
    Pochwalam Louise za reakcje w sprawie Lindsay. Zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Mieć taką to dar! Szkoda mi Lindsay, że tak ją traktują. Nie jest temu winna, że zyskała taki przydomek. A Michaela to nienawidzę! Jest brutalem i nie zasługuje na żadne zainteresowanie ze strony kobiet, nawet tej Annie. Swoją droga, ciekawe co się między nimi wydarzyło. Na pewno coś w rodzaju przemocy, ale o jakim podłożu? Kurczę, jestem ciekawa. Choć nie lubie Annie, nie życzę jej niczego złego.
    pozdrawiam serdecznie! :*
    Dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. hejdbd, długo mnie nie było ._. Tyle się tutaj stało D: No ale nadal jestem mocno przytoczona nowym rokiem szkolnym i nową szkołą (pomimo tego, że minęły ponad dwa miesiące ;o). Może lepiej przejdę do rozdziału.
    Spodobał mi się, naprawdę. Jestem szalenie ciekawa co wyniknie z sytuacji pomiędzy Lou a Zackiem. I mam hipotezę do tego, co było wcześniej. Może to wyjaśnisz w przyszłości C:
    Na Jupitera, oczy mnie bolą XDDDDD Za dużo czytania na laptopie, za dużo ._. Ale jeszcze tyle blogów do nadrobienia ;-; Ale trudno, trzeba było czytać na bieżąco XD
    Postaram się wpadać znacznie częściej :3
    Weny!
    Nieoficjalna *niezalogowana*

    OdpowiedzUsuń