sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 16

  ~Louise~
  To już dzisiaj odbędzie się pasowanie na Młodych i Walecznych. Ten tydzień zleciał bardzo szybko. Prawie zapomniałam o tym, że ten dzień jest już dziś. Czułam się jako pełna członkini armii, jednak tak nie było. Tak stanie się dopiero wieczorem.
   Dzisiejsze treningi są odwołane, abyśmy mogli przygotować się do pasowania. Musimy ubrać się elegancko i przyjść godzinę przed rozpoczęciem. Ktoś mi powiedział, że można zaprosić rodziców, ale jakoś nie rwałam się do tego, aby ciągnąć tu swoją mamę. Pewnie i tak by nie przyszła, bo jej to nie obchodzi. Szczerze... chyba ani razu o niej nie pomyślałam odkąd tu jestem i nie przeszkadza mi to. Nie tęsknię za tym jaki sprawiała mi ból. W końcu sama nie jest zadowolona, że jestem jej córką. Za czym tu tęsknić?
    Wyszłam ze swojego pokoju i kierowałam się do stołówki. Podczas mojej drogi obok mnie pojawił się Zack, przez co dziwnie się poczułam. Chłopak delikatnie mną szturchnął i się ze mną przywitał.
- Cześć, Lou - uśmiechnął się, a ja w środku zastanawiałam się, co się z nim stało. 
- Cześć... - odpowiedziałam niepewnie. - Wszystko w porządku? - Spytałam, spoglądając na niego.
- Co? Tak, tak - wyglądał na rozkojarzonego. - Przepraszam, że wczoraj zachowywałem się jak dupek - dodał.
- Tylko wczoraj? Ty zawsze tak się zachowujesz - prychnęłam.
- Zawsze na ciebie krzyczę? - Zaśmiał się.
- Nie..
- Właśnie za to przepraszam - powiedział, ze skruchą. - Nie wiem czemu tak się uniosłem - drapał się po karku.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niego słabo, kiedy weszliśmy na stołówkę.
   Zauważyłam swoich przyjaciół siedzących przy jednym stole i żegnając się z Zackiem, dosiadłam się do nich. Dziwnie się czułam, ponieważ ta rozmowa była... inna niż wszystkie jakie prowadziliśmy. Byliśmy dla siebie całkiem mili. Moglibyśmy częściej tak rozmawiać. Lubię tego Zacka. 
    Kiedy usiadłam przy Martinie i Emmie wszyscy przyglądali mi się podejrzanie, a ja z początku ich nie rozumiałam. Nie uważałam rozmowy z Zackiem za coś aż tak niecodziennego. To normalne, że z nim rozmawiam skoro jest moim mentorem.
- O czym rozmawialiście? - Spytał blondyn.
- Przepraszał mnie za wczoraj - wzruszyłam ramionami, szykując sobie śniadanie.
- Za co? - Brooklyn zmarszczyła brwi.
- Powiedziałam coś co go.. nie wiem.. po prostu nagle wybuchł jakby sobie przypomniał o czymś przez co cierpiał - westchnęłam. - Traktował mnie zwyczajnie. Jakbym była po prostu jego podopieczną - włożyłam kanapkę do ust.
- Zack i cierpienie? - Zakpił Shane. - Owszem on zadaje cierpienie, ale żeby sam je czuł to nie sądzę.
- Jesteście głupi - stwierdziłam, odkładając głośno szklankę. - Może wydarzyło się coś w jego przeszłości, że sam się teraz tak zachowuje?! - Uniosłam się. Naprawdę nie wiem czemu. Po prostu zdenerwowało mnie to, jak o nim myślą.
    Wstałam ze swojego miejsca i opuściłam stołówkę, kierując się po schodach na dach. Musiałam ochłonąć. Wyprowadzili mnie z równowagi taką drobnostką. Czasem naprawdę łatwo mnie zdenerwować. Tym bardziej jak ktoś się wypowiada na dany temat nic o nim nie wiedząc. Nie cierpię tego, a żaden z nich nie znał Zacka tak dobrze jak ja. 
    Siedziałam tak w miejscu i wpatrywałam się w Nowy Jork. Wiatr delikatnie targał moje blond włosy, które przykrywały mi oczy. Oddychałam głęboko i przymykałam powieki, aby się zrelaksować. 
    W pewnym momencie otworzyłam oczy i podniosłam się ze swojego miejsca, chcąc wrócić do pokoju, ale kiedy tylko odwróciłam głowę ukazał mi się Zack wpatrzony we mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie czarne, podarte spodnie i ciemnozieloną koszulę w kartę. Patrzył się w mnie, a ja w niego. Nic nie mówiliśmy. Nawet nie wiedziałam co mogę mu powiedzieć, więc stałam tak cicho i nie spuszczałam wzroku z jego przepięknych czekoladowych tęczówek. 
   Chłopak zaczął stawiać kroki w moją stronę i wtedy moje serce przyspieszyło swój rytm. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Przecież to tylko Zack.
- Coś się stało? - Odgarnął kosmyk moich włosów, patrząc na mnie z troską.
- N-nie - odpowiedziałam, odwracając głowę, aby na niego nie patrzeć. Nie mogłam. Byłam za słaba.
- Własnie widziałem na stołówce - prychnął.
- Jak długo tu jesteś? 
- Jak wyszłaś ze stołówki poszedłem zaraz za tobą - wyjaśnił, a mnie ta informacja zaskoczyła. Nie usłyszałam go, nie zauważyłam. Jak?
- Och - to było jedyne co potrafiłam mu odpowiedzieć.
- Rozmawialiście o mnie, prawda? - Zaczął gładzić mój policzek, mieszając mi w głowie.
- Co? Nie. Tak - kręciłam głową. - Wybacz Zack, jestem zmęczona i muszę szykować się na pasowanie. Pa - powiedziałam, szybko od niego uciekając i zostawiając go samego, zdezorientowanego.
~Zack~
   Zostawiła mnie samego. Nie za bardzo rozumiałem czemu tak się zachowała. To do niej niepodobne. Zacząłem się o nią martwić. Ja. Po raz pierwszy od dłuższego czasu się o kogoś martwię. To nie jest normalne. Co ona w sobie ma, że tak na mnie działa? Że nie mogę jej tak po prostu zostawić? Odpuścić ją sobie? Ona mnie zmienia. Drastycznie. Nie chciałem tego, ale już nic nie zmienię. Zależy mi na niej.
    Wczoraj dużo myślałem o blondynce i strasznie żałuję swojego wybuchu i tego jak ją traktowałem. Byłem dla niej oschły, ale czy to moja wina? W końcu to rodzice mnie zranili. To wszystko przez nich. 
   Stałem jeszcze chwilę na dachu, paląc papierosa i myśląc o Louise, aby następnie udać się do swojego pokoju, jednak schodząc po schodach usłyszałem jak ktoś unosi głos, więc się zatrzymałem.
- ... masz się mnie słuchać, rozumiesz?! Taki jest plan, a ty nikomu o tym nie powiesz! Piśnij słowo,a obiecuję, że coś ci się stanie! - Krzyknął ktoś wyraźnie niezadowolony.
- A-ale.. - próbowała powiedzieć jakaś dziewczyna, której głos drżał. Niestety nie dane było jej dokończyć, bo chłopak znowu na nią krzyknął.
- Kurwa zamknij ryj! Rób co ci karzę!
   Nastała cisza, a ja stwierdziłem, że mogę spokojnie wracać do swojego pokoju. Na korytarzu zauważyłem dwóch nowicjuszy. Jakaś blondynka i ten... Michael. Przeszedłem obok nich zwyczajnie, jakbym nie słyszał rozmowy. Chłopak mierzył mnie wzrokiem, podejrzewając mnie o coś, ale nie miał dowodów, że coś słyszałem, więc nie może mi nic zrobić. Tym bardziej jak przybrałem obojętną maskę. Otworzyłem swoje drzwi i zatrzasnąłem je dość głośno. Rzuciłem się na swoje łóżko i przetarłem twarz dłoni, zastanawiając się o czym oni mówili. Jaki plan? Jedno jest pewne. Trzeba się trzymać na baczności, bo ten cały Michael coś kombinuje.
~Louise~
   Powoli zbliżała się godzina, kiedy mieliśmy schodzić na dół, więc zaczynałam się ubierać na daną uroczystość. 
    Nie miałam żadnej nowej sukienki, więc założyłam czarną, którą miałam na sobie dnia, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Zacka. Wzdrygnęłam się na to wspomnienie. Bałam się go. Bardzo, a teraz nie wiem co o nim myśleć. Pokręciłam głową, pozbywając się myśli o nim i kontynuowałam szykowanie się. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i splątałam włosy w warkocz. Na stopy nałożyłam obcasy i popsikałam się perfumami. 
   W pełni gotowa opuściłam swój pokój i schodziłam po schodach do sali, gdzie miało odbyć się pasowanie. 
   Na miejscu widziałam już Emmę, Angeline, Martina, Shane'a, Brooklyn. Zauważyłam też Lindsay do której się uśmiechnęłam i podeszłam, ponieważ była jedyną osobą, która mnie dzisiaj nie zdenerwowała. I jeszcze Zack, ale go i tak tu jeszcze nie ma, a kolejna rozmowa z nim na pewno nie wyszłaby mi na dobre. 
   Porozmawiałam trochę z brunetką, śmiejąc się do czasu aż Timido mnie nie zawołał. Przeprosiłam dziewczynę i udałam się do przyjaciół z którymi nie miałam ochoty rozmawiać. Stanęłam pomiędzy nimi i czekałam co mają mi do powiedzenia. Wtedy każdy z nich mnie przeprosił i powiedzieli, że nie chcą, abym była na nich zła, bo za mną tęsknią. Ostatnio dużo ze sobą nie rozmawialiśmy i nie chcieliby, aby nasze relacje się pogorszyły. Wybaczyłam im, ponieważ sama tego nie chciałam. 
    Po jakimś czasie pojawił się Zack razem z prezydentem, który informował nas, że po przemowach na słowa: "Teraz nasi nowicjusze złożą przysięgę." , mamy się podnieść i skierować na środek, trzymając prawą dłoń w powietrzu i po każdym zdaniu odpowiadać "Przysięgamy." Pokiwaliśmy głowami i skierowaliśmy się na swoje miejsca na sali.
    Siedziałam obok Emmy i Brooklyn, która miziała się z Shanem, co sprawiało, że miałam odruchy wymiotne. To było za słodkie. Wtedy usłyszałam śmiech Zacka za sobą, który szepnął:
- My też tak będziemy wyglądać.  
    Zrobiłam wielkie oczy na jego słowa. Nawet Brooklyn i Shane przestali swoje czułości, aby na nas spojrzeć z zaskoczeniem. Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam Mulatowi z lekko drżącym głosem:
- W twoich snach, Seul. W snach.
    Brooklyn ułożyła swoja dłoń na moim kolanie, dodając mi otuchy, a ja słabo się uśmiechnęłam. Oni myślą, że nic do niego nie czuję, a ja wiem, że pomiędzy mną a Zackiem coś jest i chcę się tego pozbyć, ponieważ obiecałam sobie w nikim się nie zakochiwać, a szczególnie w kimś takim jak on. To było niedopuszczalne i musiałam ukrywać swoje uczucia przed wszystkimi.
    Parę chwil później rozpoczęła się ceremonia i wiele osób przemawiało. Z nudów dyskretnie rozglądałam się po sali i zauważyłam rodziców Martina. Uśmiechnęłam się na ich widok. Bardzo lubiłam z nimi rozmawiać. Dzisiaj będę miała na to okazję. 
    Zack zauważył, że się nudzę i szepnął mi do ucha:
- Przynudzają co? - Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
- Trochę - powiedziałam, czując jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Rumieńce. Co się ze mną dzieje?
    W końcu doczekałam się momentu, kiedy prezydent wypowiedział słowa:
- Teraz nasi nowicjusze złożą przysięgę.
    Wszyscy podnieśliśmy się ze swoich miejsc i udaliśmy się na środek, wystawiając prawe ręce i czekając na to co powie prezydent:
- Czy przysięgacie dzielnie bronić mieszkańców naszego miasta?
- Przysięgamy.
- Czy przysięgacie być lojalni wobec swojej armii?
- Przysięgamy.
- Czy przysięgacie nie poddawać się w walce, nawet w trudnych momentach?
- Przysięgamy.
    Pan Bonum wypowiedział jeszcze kilka zdań przesięgi i w końcu usłyszeliśmy:
- Od teraz oficjalnie jesteście członkami Armii Młodych i Walecznych - oświadczył wesoło, a po sali rozniosły się oklaski. Spojrzałam na ciemnowłosego, który puścił mi oczko, uśmiechając się.
    Każdy podniósł się ze swoich miejsc i zaczął rozmawiać z innymi. Ja podeszłam razem z Martinem do jego rodziców, odbywając z nimi miłą pogawędkę. Następnie, kiedy kierowaliśmy się do grupy naszych przyjaciół, spytałam blondyna czy możemy razem pilnować spokoju podczas uroczystości bożonarodzeniowej na co chłopak się zgodził z wielką przyjemnością i pocałował mnie w policzek, co mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się tego. Musiałam szybko wziąć się w garść, aby nie zepsuć tego wieczoru i zachowywałam się jakby nic wielkiego się dzisiaj nie wydarzyło. A działo się dzisiaj dość sporo. W mojej głowie ciągle krążył Zack. Na dodatek doszedł teraz blondyn. Miałam już wszystkiego dość, dlatego jako jedna z pierwszych opuściłam salę, kierując się do pokoju. Wtedy ktoś złapał mnie za ramię, więc się odwróciłam, odnajdując czekoladowe tęczówki.
- Louise - powiedział czule. - Dzieje się tutaj coś podejrzanego. Uważaj - powiedział i odszedł, a ja wpatrywałam się w jego plecy, zastanawiając się nad jego słowami. O czym mówił?
---
PRZEPRASZAM, ŻE TYLE CZEKALIŚCIE I JESZCZE TAKIE SŁABE COŚ Z TEGO WYSZŁO. ;-;
Zaczęłam też pisać w czasie przeszłym. Przyzwyczajenie od opowiadań na wattpad. Jak tam tak piszę to przeszło i tu...
Nie miałam czasu i ostatnio bardzo się wzięłam za inne opowiadanie unnoticed. Piszcie co o tym sądzicie i nie zabijajcie mnie. ;-;
Przepraszam. xx

5 komentarzy:

  1. Hej, no daj spokój. Nie uważam, aby wyszło "takie słabe coś". I choć przyznaję, że mogłaś nieco lepiej opisać całą ceremonię to mi się tam podoba ^^ Zwłaszcza, że zaczyna się dziać coś poważniejszego związanego z Michaelem. No i Lou naprawdę czuje coś do Zacka x) Nie wiem co o tym sądzić, choć w pierwszej chwili miałam ochotę poddać się dekapitacji. Teraz jednak mam mieszane uczucia. Widać, że Louise go zmienia, a to dobrze.
    Zmiany czasu nawet nie zauważyłam co oznacza, że w obu przypadkach świetnie ci idzie :) Mam nadzieje tylko, że pomimo innych opowiadań tego nie porzucisz, bo naprawdę (ale to naprawdę) chcę wiedzieć co dalej ;P
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno nie porzucę tego opowiadania ;-; sama je lubię, ale romanse mi się po prostu łatwiej pisze >.>
      dziękuję za komentarz! x

      Usuń
  2. Hej to nie jest słabe tylko GENIALNE i wiem co mówię ! Chciałbym żeby Twoje opowiadanie znalazło się u mnie w biblioteczce więc prosiłabym, żebyś wysłała mi zachętę do czytania Tego bloga na ten adres Niepowtarzalna06@wp.pl

    Zapraszam do mnie :)) >>--->
    http://milosc-nie-dzieki.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego wszystkiego to i ja zapomniałam o mamie Louise, wstyd się przyznać xd
    To poniekąd słodkie, że już Louise zmienia Zacka. W dalszym ciągu nie darzę go zbytnią sympatią, ale chyba po raz drugi lub trzeci odnalazłam w nim człowieka. W sumie, gdyby nie ta jego zachłanność, potrafiłby być opiekuńczy. Bo odważny i przystojny już jest :D No i jestem ciekawa jaka jest jego historia, co takiego zrobili mu jego rodzice. I jeszcze cieszę się, że przeprosił Louise.
    A skoro już tu jestem, to Louise naprawdę szybko się denerwuje. :D Też tak mam czasami w sumie xd Ale sądzę, że mimo iż się zbulwersowała powinna zostać na stołówce, a nie wychodzić. W końcu przyaciele wyrazili własne zdanie, obiektywne nawet.
    Ale o co chodzi z Michaelem? :O Coś niedobrego się tu szykuje, ja to wiem! Aleś mnie zaciekawiła! Dodawaj prędko następny rozdział, by się coś wyjaśniło! :**
    Pozdrawiam serdecznie :*
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń