~Louise~
Obudziłam się z myślami, że dzisiaj kolejny dzień ćwiczeń i jestem ciekawa co takiego zaplanował Zack. Przypominam sobie również, że w przyszłym tygodniu odbędą się zawody i już zastanawiam się nad tym jakiego typu to będą zadania.
Zeszłam ubrana na śniadanie i przywitałam się ze swoimi przyjaciółmi, którzy już siedzieli uśmiechnięci przy stole. Usiadłam obok Brooklyn i Emmy, włączając się w przyjemną rozmowę. Brunetka dała mi znać, że przyjdzie do mnie po ćwiczeniach, a ja tylko pokiwałam głową, delikatnie unosząc kąciki swoich ust.
Po śniadaniu skierowałam się do swojego pokoju, aby przebrać się w strój do ćwiczeń i energicznie z uśmiechem na twarzy udałam się na salę ćwiczeń, gdzie już czekał na mnie Mulat i zmarszczył czoło na widok mojej radosnej miny.
- Wszystko w porządku, Louise? - Zaśmiał się, kiedy podeszłam do niego bliżej i przytulił mnie na przywitanie. Mimo tego, że znam Zacka dobrze nie spodziewałam się, że to zrobi, ale w mojej głowie pojawiały się rady Brook, abym dała mu szansę, więc nie odepchnęłam go z zniesmaczoną miną, tylko przyjęłam to jako przyjacielski uścisk.
- Tak. Mam po prostu dobry humor - oświadczyłam, odsuwając się od niego.
- Mam nadzieję, że nic ci go nie popsuje - uśmiechnął się do mnie, chwytając za ramię i prowadząc do ścianki wspinaczkowej. Ach czyli dzisiaj mamy wspinanie. - Poczekaj tu. Zaraz przyjdę z zabezpieczeniami - powiedział, patrząc prosto w moje oczy i odszedł, aby po chwili wrócić i pomóc mi założyć zabezpieczenia. - Głupie zapięcie - syknął, kiedy nie mógł sobie poradzić, a ja zachichotałam, podtrzymując się na jego ramieniu. - Okay - uśmiechnął się triumfalnie i zaczął nakładać na siebie zabezpieczenie. Przypiął nas do liny i po chwili zaczęliśmy wchodzić po ściance.
Przyłapywałam chłopaka na tym jak mnie się przyglądał podczas wspinania. Zdarzało mu się nawet parę razy stracić równowagę z czego cicho się śmiałam pod nosem. To było bardzo urocze i kiedy zorientowałam się, jak dobrze zaczęłam o nim myśleć karciłam się za to w myślach. Nie powinnam.
Po paru minutach wspinaczki byliśmy już na samym szczycie i opadliśmy wpatrując się w sufit i ciężko dysząc. Przymknęłam oczy, nabierając więcej powietrza i wtedy poczułam czyjś ciepły oddech na sobie, więc podniosłam powieki, aby spojrzeć zdezorientowana na Zacka.
- Co ty robisz? - Uniosłam brew, lekko rozbawiona.
- Sam nie za bardzo wiem - zaśmiał się, wpatrując się w moje oczy.
~Zack~
Kiedy tak wpatrywałem się w blondynkę uświadomiłem sobie jak piękna jest i jak wielką miałem ochotę, aby ją pocałować. Ale nie zrobiłem tego, ponieważ nie chciałem jej wystraszyć. Wiem jakby na to zareagowała. Już samo to, że się na nią patrzę, sprawia, że nie czuje się komfortowo. Nadal mi nie ufa. Nie dziwię się. Muszę jeszcze trochę na to wszystko poczekać. Nie będzie mnie chciała jak parę razy będę dla niej miły. Ona musi zauważyć moją zmianę. Choć wiem, że pewnie i tak zdarzy mi się powiedzieć przy niej jakąś głupotę. To już mój nawyk, ale staram się to powstrzymywać. Nadal nie wierzę w to wszystko co robię. W to, że chcę, aby Louise mnie pokochała. Przecież nie chciałem związku.
~Louise~
Wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy. Przez myśl przeszło mi to, abyśmy się pocałowali, ale szybko ją odtrąciłam. Uważałam to za głupie, ponieważ nie powinnam mu tak szybko zaufać. To może być chwilowe i później będę żałować. Na szczęście chłopak też nic nie robił w tym kierunku, co sprawiło, że poczułam ulgę, ale też mały zwód. Nie chciał tego, czy wie, że mu jeszcze nie ufam?
Zack odsunął się ode mnie i zaczęliśmy schodzić ze ścianki w ciszy, pogrążeni we własnych myślach.
Kiedy byliśmy na dole przypomniałam sobie o jego ostrzeżeniu z dnia pasowania i to, że chciałabym się dowiedzieć co wtedy miał na myśli. Pozbyliśmy się swoich zabezpieczeń i wychodziliśmy z sali, kończąc ćwiczenia. Mulat miał wyjść na dwór, w celu zapalenia, ale chwyciłam go za ramię, na co ten zmarszczył czoło w zdziwieniu.
- To ostrzeżenie... - zaczęłam niepewnie. Nie wiedziałam, jak to powiedzieć. - Co miałeś wtedy na myśli?
- Po prostu widziałem dziwną sytuację i czuję, że niedługo może wydarzyć się coś niebezpiecznego - wzruszył ramionami. - Masz na siebie uważać - powiedział, a jego słowa uderzył w moją głowę. On się o mnie martwił?
- Zack... Czy w to jest wplątany Michael? - Spytałam, badając jego twarz.
- Skąd wiesz? - Zapytał zdziwiony. - Też coś słyszałaś?
- Tak jakby - pokręciłam głową. - Słyszałam tylko jego kłótnię z Annie - wyjaśniłam. - Znaczy tylko jego krzyki, a później widziałam Annie, która nie wyglądała najlepiej.
- Słyszałem tylko tyle, że ona ma się go słuchać i nic nie pisnąć. Kompletnie nie wiem o co może mu chodzić - powiedział, a ja skinęłam głową. - Poinformowałem też o tym Adama. Powiedział, że teraz będzie miał mniejsze zaufanie do Annie i Michaela.
- Adama? - Zmarszczyłam czoło. - A. Chodzi ci o prezydenta. Jesteście na 'ty'?
- Tak - zaśmiał się z mojego zdziwienia.
- Och. Okay...
- Wszystko w porządku? - Położył dłoń na moim ramieniu, pocierając je. Pokiwałam głową, na co ten się słabo uśmiechnął i zerknął za moje ramię. - Powinienem już iść, bo dziwnie na nas patrzą - szepnął, a ja wtedy odwróciłam głowę, zauważając Martina i Angeline, przyglądających się nam. - Do jutra, Lou - powiedział, odchodząc ode mnie. Ja cicho mu odpowiedziałam i wpatrywałam się w jego plecy do momentu aż nie przerwał mi tego niemiły głos Martina.
- Czego chciał? - Zmarszczyłam czoło na jego ton. To nie jest Martin jakiego znam.
- Nie masz się o co martwić. To była zwykła rozmowa - odpowiedziałam obojętnie, ponieważ mnie lekko denerwował.
- Na pewno? Nic ci nie zrobił albo...
- Nie - przerwałam mu. - Wszystko jest w porządku - zmusiłam się do uśmiechu. - Wiesz czy Brooklyn skończyła już ćwiczenia? - Spytałam.
- Tak. Pewnie na ciebie czeka - uśmiechnął się słabo.
- Martin?
- Tak?
- Nadal razem pilnujemy spokoju podczas imprezy bożonarodzeniowej, prawda? - Spytałam z nadzieją. Już nie byłam tego pewna po jego ostatnim zachowaniu.
- T-tak - uśmiechnął się miło.
- To dobrze - odpowiedziałam. - To ja lecę do Brook. Trzymaj się Timido! - Krzyknęłam oddalając się od blondyna. Przywitałam się z Angeline i skierowałam się do swojego pokoju, a pod drzwiami widziałam już czekającą na mnie Brooklyn, która rzuciła mi się na szyję.
- Co tak długo? - Śmiała się. - Przecież wyszłaś przede mną. Zack cię gdzieś zapraszał? - Poruszała zabawnie brwiami.
- Nie? - Zaśmiałam się i weszłyśmy razem do mojego pokoju, siadając na łóżku.
- To o czym rozmawialiście?
Wzięłam głęboki wdech, zastanawiając się czy powiedzieć jej o Michaelu. W końcu ona też się znajduje w niebezpieczeństwie. Nie wiadomo co on planuje, więc wyjawiłam jej wszystko co usłyszałam ja i Zack, mówiąc też, że to właśnie było tematem naszej rozmowy.
- Wiedziałam, że Michael jest niebezpieczny... Szczerze co się dziwić. Chciał nas zabić na symulacji - westchnęła.
- Właśnie... Dlaczego? - Zmarszczyłam czoło.
- Będą z nim problemy... - Pocierała dłonią o swoją brodę.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę i brunetka postanowiła opuścić pokój ze względu, że robiło się już późno, a planowała jeszcze spędzić wspólny wieczór z Shanem, który zabierał ją na spacer. Wydało mi się to kochane. Pamiętam, jak Luke zabierał mnie na różne spacery, kolacje, przychodził w nocy, kiedy było mi gorzej... Te wspomnienia lekko mnie zabolały. Czemu go straciłam? Czemu wszystko właśnie tak się potoczyło? Nie mogłam zaznać z nim szczęścia? Czemu on musiał tak się zachować? Byłam z nim szczęśliwa, a on wszystko zepsuł.
Wyszłam na chwilę z pokoju, aby udać się na dach i trochę odetchnąć. Wtedy na schodach spotkałam Bradleya, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zawołałam chłopaka, który był lekko zdezorientowany. W prawdzie nie rozmawialiśmy ze sobą, ale ja muszę zrobić to co zaplanowałam.
- Gdzie idziesz? - Uśmiechnęłam się.
- D-do Emmy - powiedział niepewnie.
- Brad - podeszłam do niego bliższej i powiedziałam ciszej: - Kiedy masz zamiar wyjawić jej swoje uczucia?
- S-skąd wiesz? - Spytał zdziwiony.
- To widać - zaśmiałam się.
- N-nie wiem. Boję s-się, że o-ona nie odwzajemnia m-moich uczuć - spuścił głowę.
- Wiesz, że ona też była taka nieśmiała - zachichotałam na wspomnienie Emmy z pierwszych dni, kiedy ją poznałam.
- N-naprawdę? - Spojrzał na mnie z małym uśmiechem.
- Tak - pokiwałam głową. - I nie bój się. Powiedz jej. Na pewno poczujesz się lepiej - posłałam mu pocieszający uśmiech, który chłopak odwzajemnił i oddaliśmy się od siebie.
Kiedy znalazłam się na dachu, zauważyłam, że siedzą tam dwie postacie i są nimi Zack i Lindsay. Przyznam, że zaskoczył mnie ten widok. Podchodziłam do nich powoli i niepewnie, ciekawa o czym rozmawiają.
- Naprawdę mi przykro - usłyszałam skruszony głos Zacka. - To wszystko przeze mnie.
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek mnie za to przeprosisz - powiedziała lekko zaskoczona. Zmarszczyłam czoło. O czym rozmawiali?
- Nie przejmuj się, jak ktoś będzie mówił coś niemiłego o tobie - położył dłoń na ramieniu dziewczyny, a ja poczułam lekką zazdrość. Zazdrość. Ale czemu?
- Ona cię zmienia, Zack - zauważyła brunetka. Zwariuję jak się nie dowiem jaki jest temat ich rozmowy.
- Wiem. Sam się sobie dziwię - zaśmiał się. - Między nami wszystko w porządku?
- Tak - przytuliła się do chłopaka z uśmiechem, a ja wtedy postanowiłam zaznaczyć im swoją obecność. Podeszłam do nich pewniej i się cicho przywitałam na co dwójka oderwała się od siebie.
- Cześć Lou - powiedziała radośnie Lindsay. - Co u ciebie słychać?
- Wszystko dobrze - powiedziałam cicho, siadając obok Zacka, który badał mnie wzrokiem. - Wy... się przyjaźnicie? - Spytałam.
- Lou - zaczęła niepewnie brunetka. - Jakby ci to powiedzieć... Ja i Zack byliśmy kiedyś razem - westchnęła.
- To ja byłem tym kretynem co ją zranił - powiedział Mulat, a ja rozszerzyłam oczy, na jego słowa.
- C-co? - Przyznam, że to wszystko mnie zaskoczyło i nadal mnie nękało to "ona". O kim mówili?
- Właśnie to. Byłem palantem. Przeze mnie Lindsay jest teraz traktowana tak, a nie inaczej - westchnął smutno.
- Ilu ja się jeszcze rzeczy dowiem?
- Ja chyba już pójdę - powiedziała brunetka.
Chciałam ją zatrzymać. Nie czułam się teraz pewnie w jego obecności. Na dodatek dzisiaj tyle się wydarzyło. Ja już nie wiem co się dzieje.
Brunetka opuściła dach, zostawiając mnie i Mulata samych. Nic się do siebie nie odzywaliśmy tylko wpatrywaliśmy się w Nowy Jork nocą, podziwiając ten piękny widok.
W pewnym momencie Zack mnie objął, a ja się w niego wtuliłam. Czułam się przy nim naprawdę dobrze, a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
Wiedziałam, że on jest dla mnie kimś więcej.
~Zack~
Kiedy blondynka siedziała wtulona we mnie poczułem coś dziwnego.
Wiedziałem, że ona jest dla mnie kimś więcej.
---
Za bardzo się z tego romans robi ;-;
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. :)
Uwielbiam Was!
Pozdrawiam. xx
Mi się tam taki romans podoba xd chociaż czuje ze wkrótce się przekonamy co kombinuje Michael i to mnie przeraża... weny :):*
OdpowiedzUsuńUuu… Dzieje się dzieje. A ja zaczynam odnienawidzać Zacka. Robi się z niego niezły materiał na prawdziwego faceta. Jeszcze niech trochę się postara, żeby nie było zbyt prosto, a potem wyrażam akceptację na ich związek :) W sumie podejrzewałam, że Lindsey mógł zranić właśnie Zack, ale co innego podejrzewać, a utwierdzić się w swoich podejrzeniach ^^ Nie da się ukryć, że to trochę smutne. Zwłaszcza, że niewinną dziewczynę zaczęli uważać za dziwkę. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. :)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie wciąż co też wymyśli Michael i do czego zmusza Annie bo mi nie wygląda, aby robiła to – cokolwiek to jest – dobrowolnie. W końcu miała siniaki. Wygląda na to, że ten idiota do czegoś ją zmusza.
No to teraz poproszę, abyś spełniła jedno moje życzenie na gwiazdkę – w następnym rozdziale uchyl rąbka tajemnicy Michaela. Życzę ci dużo weny i pomysłów!
Buziaki, Inna :3
spoko ;)
OdpowiedzUsuńkiedy nn? ;)
OdpowiedzUsuńObstawiam ze Michael ja porwie albo jakoś sprowokuje Zacka żeby zaaragował na Luise dużo weny życzę <3
OdpowiedzUsuńNo jestem, wreszcie! :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, w tym rozdziale na pierwszy plan jednoznacznie wysuwa się wątek Zacka i Louise. I choć wcześniej trochę byłam sceptyczna co do ich relacji, teraz coraz bardziej się przekonuję. Ogromnie cieszy mnie fakt, że Louise zmienia Zacka. I to zdecydowanie na lepsze. Dobrze, że on czeka, zanim ją pocałuje. Nie robi nic wbrew jej woli. I coś mi się wydaje,że to nie on zacznie pocałunek. Pewnie Louise to zrobi. :D
No i jeszcze Zack przeprosił Lindsay. Wow. Jedyne, czego troszeczkę nie rozumiem, to to, czemu Louise przyjęła przytulenie na końcu rozdziału. Ja na jej miejscu byłabym wściekła, że to on zniszczył życie Lindsay. A propos, nie wpadłam na to! Kurczę, to było w miarę łatwo odgadnąć, a ja kompletnie o tym nie pomyślałam! Zakoczyłas mnie! :*
Pozdrawiam serdecznie kochana :*
Zapraszam do siebie!
http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com
kiedy następny bo wchodzę i wchodzę a dalej nie ma? :(
OdpowiedzUsuńnie wiem ;-; może jeszcze w ten weekend. a jak nie to w przyszły! musi! ><
Usuńjak nie będzie to możesz mnie zbić ;x
nie zbije bo unnoticed było świetne :D
Usuńgrrr dodaj coś oddam całą wene którą może mam
OdpowiedzUsuńbiorę się za pisanie. prawie cały weekend nie byłam w domu ;x
Usuń