Dzisiejszego dnia ma się odbyć impreza Bożonarodzeniowa dla członków armii, zaś jutro będziemy pilnować porządków. Umówiłam się z Brooklyn, że spotkamy się w moim pokoju i pójdziemy tam razem.
Byłam już ubrana w czarną, obcisłą sukienkę bez ramiączek. Sięgała mi ona nieco dalej niż do połowy ud. Nałożyłam jeszcze naszyjnik, który dostałam rok temu na święta od Martina, rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a w pomieszczeniu pojawiła się moja przyjaciółka, która szybko do mnie podeszła z uśmiechem i przytuliła.
- Wesołych świąt! - Krzyknęła radośnie, a ja się zaśmiałam. Podałyśmy sobie prezenty. Dostałam od niej naszyjnik w kształcie serca, a w nim było nasze wspólnie zdjęcie z Martinem. Uśmiechnęłam się na ten widok. Trójka najlepszych przyjaciół zawsze razem.
- Dziękuję - powiedziałam, przytulając się do brunetki, która miała jeszcze większy uśmiech, kiedy trzymała w dłoniach sukienkę ode mnie, o której zawsze marzyła.
- Jeju! To jest lepsze od prezentu Shane'a! - Zaśmiałyśmy się i mocno ściskały.
Po chwili zaczęłyśmy schodzić po schodach z pozostałymi prezentami i znalazłyśmy się w odpowiedniej sali. Sufit był przystrojony lampkami, które świeciły na różne kolory. Było tutaj trochę ciemno, ponieważ światło pochodziło tylko z tych lampek na suficie i ogromnej choince, przystrojonej w rozmaite bombki i słodycze. Pod nią zaś leżała sterta prezentów i razem z Brook położyłyśmy tam pakunki, które trzymałyśmy w dłoniach. Kiedy odstawiłyśmy prezenty obok nas pojawił się Shane i porwał moją przyjaciółkę. Zostałam sama i zaczęłam rozglądać się po sali w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy i odnalazłam. Lindsay siedziała sama przy jednym ze stołów, więc od razu się do niej skierowałam z prezentem jaki dla niej miałam.
Zajęłam miejsce naprzeciwko przyjaciółki i szturchnęłam ją delikatnie o ramię, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Wesołych świąt! - Powiedziałam radośnie i podałam jej pakunek. W środku była płyta jej ulubionego zespołu. Dziewczyna z wielkim uśmiechem przyglądała się prezentowi, a następnie pociągnęła mnie za nadgarstek, aby podarować mi to co dla mnie przygotowała. Wyjęłam z torebeczki bluzkę z moim ulubionym zespołem. Mocno uściskałam przyjaciółkę z którą zaczęłam rozmawiać na różne tematy. Zjadłyśmy trochę pierogów, które były tutaj przygotowane oraz skosztowałyśmy niejedno ciasto.
W pewnym momencie, ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam zdziwiona twarz w kierunku danej osoby i ujawnił mi się Zack, który stał uśmiechnięty do nas z dwiema różami w dłoniach. Podał jedną najpierw Lindsay. Drugą mnie. Nachylił się i złożył pocałunek na moim policzku, sprawiając, że przez moje ciało przeszły przyjemne prądy i prawdopodobnie się zaczerwieniłam. Zack cicho się zaśmiał na moją reakcję, a następnie się odezwał:
- Zechcesz ze mną zatańczyć? - Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja udawałam, że się zastanawiam mimo tego, że miałam ochotę z nim zatańczyć. Kto by nie chciał? Zack mimo tego jaki był jest naprawdę przystojnym chłopakiem. Jego zarost, czekoladowe oczy. Zawsze pachnie swoimi perfumami pomieszanymi z zapachem papierosów. W końcu pali, a teraz na dodatek był ubrany w garnitur i wyglądał powalająco. Trudno było się nie zgodzić.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się nieśmiało i chwyciłam jego dłoń.
Chłopak zaciągnął mnie na parkiet. Ułożyłam swoje dłonie na jego ramionach, on zaś na mojej talii i zaczęliśmy się powoli kołysać w rytm muzyki. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Obydwoje delikatnie się uśmiechaliśmy i nie przeszkadzało mi nawet to jak blisko siebie się znajdowaliśmy. Jeszcze niedawno bardzo by mi to przeszkadzało. Próbowałabym go odepchnąć, ale nie teraz. Teraz to miałam ochotę być nawet bliżej, ale powstrzymywałam w sobie tę chęć, ponieważ jeszcze nie ufam mu w stu procentach. Nie chcę tak łatwo i szybko się do niego przekonać i później się na nim zawieść. Drugi raz nie popełnię tego błędu w swoim życiu.
Kiedy tak tańczyliśmy i czuliśmy magiczną atmosferę między sobą, zapominając o otaczającym nas świecie, nagle ktoś odciągnął mnie od bruneta, a ja zaskoczona szukałam sprawcę. Okazało się, że był to Martin, który teraz coś mówił do Zacka.
- Nie waż się jej nawet dotykać! - Krzyknął na niego, a ja zamrugałam kilkakrotnie oczami. - Nie możesz jej skrzywdzić. Ona nie jest jak wszystkie.
- Nie zamierzałem - prychnął. - Doskonale wiem, że nie jest jak wszystkie - dodał.
- Na pewno! - Zakpił.
- Timido! - Wydarłam się na chłopaka, jak popchnął Mulata. - Co ty wyprawiasz?! My tylko tańczyliśmy! - Wystrzeliłam dłońmi w powietrze. - Nic złego mi nie robił.
- On nie powinien cię nawet dotykać - syknął.
- Czemu?
- Już nie pamiętasz, co chciał ci zrobić? Myślisz, że się zmienił?
- Tak - powiedziałam cicho.
- On cię owinął sobie wokół palca! Skrzywdzi cię - złapał mnie za policzek, który zaczął gładzić, ale ja odepchnęłam jego dłoń.
- Nie wtrącaj się w moje decyzje. To moje życie, ja tu decyduję komu ufam, a komu nie - powiedziałam surowo. - A ty powinieneś się z tym pogodzić.
- Dobrze! Skoro masz zamiar się z nim zadawać, to nie odzywaj się do mnie i nie płacz mi później, że cię zranił! - Prychnął i odszedł ode mnie, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Stałam w miejscu, jednak po chwili zaczęłam biec w kierunku swojego pokoju, powstrzymując łzy, które bardzo chciały wypłynąć. On powiedział, że nie chce się ze mną zadawać. Nie przestanę rozmawiać z Zackiem. Bardzo go polubiłam i widać, że się zmienia. Jednak nie chcę też tracić przyjaciela. To bardzo boli.
Otworzyłam szybko drzwi do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, wybuchając płaczem. Tak bardzo nie chcę ich obu tracić. Chyba jestem zakochana w Zacku, a Martin to mój najlepszy przyjaciel i kiedy go stracę to stracę część siebie. Odejdzie ode mnie kawałek mojego serca. Nie da się żyć, kiedy twoje serce nie jest kompletnie. Jak ja bez niego dam radę?
Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim nagim ramieniu. Wzdrygnęłam się i spojrzałam na osobę, która znajdowała się w moim pokoju. Byłam zaskoczona, kiedy zauważyłam, że kuca przy mnie Zack. Skąd on... pewnie za mną biegł i stąd wie, gdzie teraz mam pokój. Jednak w tym momencie nie przeszkadza mi to. Wiem, że nie będzie dzień w dzień tu przychodzić i się do mnie dobierać. To już nie ten Zack.
Chłopak odgarnął włosy, które zakrywały moją twarz i zaczął ocierać łzy. Patrzył na mnie z troską, ze współczuciem.
- To przeze mnie - szepnął.
- To nie twoja wina - zaszlochałam. - On jest.. on... - nie umiałam dokończyć.
- Nie płacz - przybliżył swoją twarz jeszcze bardziej do mojej, a ja na chwilę zapomniałam jak się oddycha. On był taki piękny... - Nikt nie zasługuje na twoje łzy - powiedział, a nasze usta prawie się ze sobą stykały.
Zack pocałował mnie w czoło, a ja czułam jak całe moje ciało wariuje. Motyle zaczęły latać w moim brzuchu, przyjemnie prądy ogarnęły całe moje ciało. Czułam jakby było mi lżej na sercu.
- Wesołych świąt, Louise - szepnął i wsadził mi w dłoń jakiś pakunek.
Podniosłam się z łóżka, ciekawa co dla mnie ma. Zaczęłam otwierać paczkę i zauważyłam w środku piękną, białą sukienkę. Przyglądałam jej się bardzo dokładnie. Była bez pleców i miałam długie rękawy. Nie była jakaś nieodpowiednia, czego można było się kiedyś spodziewać po Mulacie. Ta była w stu procentach taka jakie lubię.
- Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem, podnosząc głowę, ale wtedy zauważyłam, że już nikogo nie ma w pokoju. Nie zauważyłam nawet jak wychodzi. Zrobiło mi się trochę przykro, że już poszedł, ale postanowiłam się tym nie przejmować.
Zerknęłam jeszcze raz na pakunek, a tam leżało małe pudełeczko. Podniosłam je i otworzyłam, a środku zobaczyłam małą bransoletkę w kształcie serca, a na niej wygrawerowana była jakaś data. Po chwili zorientowałam się, że to była data, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Zaśmiałam się cicho na wspomnienie tego dnia. To wydawało się jakby to było tak dawno. Przecież teraz zachowujemy się zupełnie inaczej wobec siebie. On jest zupełnie innym człowiekiem. Na dodatek wtedy go nienawidziłam, bałam się go, a w tym momencie chciałam, aby był blisko mnie. Już zawsze.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a w nich pojawiała się Brooklyn. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, trzymającej w dłoniach prezenty, które jak się okazało były dla mnie, jednak w tym momencie nie miałam zamiaru ich sprawdzać. Dziewczyna podeszła do mnie, a jej oczy się rozszerzyły na widok białej sukienki.
- Od kogo ona jest? - Zapytała zachwycona i przyglądała się jej dokładnie, jak ja parę chwil temu.
- Od Zacka - uśmiechnęłam się.
- Uuu. Taki piękny prezent - szturchnęła mną i wtedy zauważyła, że w mojej dłoni znajduje się bransoletka. - A to od kogo? - Oczy jej się zaświeciły i wyrwała z moich rąk biżuterię dokładnie się jej przyglądając.
- Też od niego....
- Jeju! To jest data waszego pierwszego spotkania! - Krzyknęła. - On jest idealny dla ciebie! - Zaśmiałam się na jej reakcję.
- Ponieważ dał mi sukienkę i bransoletkę?
- Nie tylko dlatego, ale to jest takie romantyczne... - Rozmarzyła się. - Shane mógłby się od niego uczyć - zaśmiała się. - Ale i tak go kocham, a wy macie być jak najszybciej razem - zachichotała, mocno mnie przytulając. - A co tam na dole się działo? - Spoważniała.
- Martin.. on... on chyba był zazdrosny jak tańczyłam z Zackiem i... - po mojej twarzy spłynęła łza. - Powiedział, że mam się do niego nie odzywać skoro zadaję się z Zackiem... - opadłam na poduszki.
- Ejj. Lou, nie przejmuj się nim - pogładziła moje kolano. - On cię kocha i jest po prostu zazdrosny, że podoba ci się kto inny. Na pewno w końcu zrozumie, a jak nie to najzwyklejszy idiota i nie warto się kimś takim przejmować.
Tylko przytaknęłam i otarłam łzy jaki zdążyły opuścić moje oczy. Przytuliłam mocno przyjaciółkę i jeszcze chwilę z nią porozmawiałam, powoli zapominając o bólu utraty Martina...
xx
i jest rozdział, bo długiej przerwie! przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu i też bardziej się zajęłam opowiadaniami na wattpad. ;x przepraszam.
nie jest powalający długością i nic na to nie poradzę. nie sprawdzałam też błędów, bo już mi się nie chce. XD em. mam nadzieję, że jest okay i Wam się podoba.
chcę też życzyć Wam udanych świąt, spędzonych z rodziną i super prezentów! <333
mam nadzieję, że jakoś po świętach i jeszcze w tym roku uda mi się coś napisać tutaj. ;x
pozdrawiam. xx
Nawet nie wiesz jak się cieszę widząc ten rozdział :D super ci wyszedł ;) Mam nadzieję że będziesz częściej dodawać bo bardzo mi się podoba twoje opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt, weny życzę i do następnego ;*
Przepraszam, że nie skomentuję tego rozdziału, ale dopiero nadrabiam tę historię, mimo to... Zostałaś nominowana do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam tutaj:
last-chance-for-life.blogspot.com/p/liebster-award.html
~Ulotna.
Czytałam to siedząc przed kominkiem a obok mając cudną żywą choinkę przystrojoną najrozmaitszymi bombkami i lampkami więc idealnie dopasowałam się do tego nastrojowo pomimo iż święta już minęły, a nam bliżej do nowego roku który mam nadzieję - będzie bardziej udany niż poprzedni ;) wiec idąc tym tropem pożyczę ci szalonego Sylwestra i sukcesów oraz realizowania pragnień w Nowym Roku ;P
OdpowiedzUsuńW twoim rozdziale taka magiczna atmosfera wszędzie prezenty aż mogłam poczuć ten zapach cynamonu (choć to może być zasługa tych przeklętych maminych kadzidełek rozłożonych po całym domu ;-;). Nawet Zack zachował się jak człowiek. Taki fajny taniec.
I nagle bańka mydlana pryska i mam ochotę normalnie formalnie i bezpardonowo zaszlachtować tego przeklętego Martina. Jak on może tak ranić Lou? I taki ktoś się nazywa przyjacielem? Rozumiem, że chce jej pomóc, ale prawdziwy przyjaciel powinien też szanować decyzje, nie mam racji? Być może to błąd. Ale to jej błąd, którego jest świadoma. Eh...
Och, Zack romantyczny? Serio? Trochę mnie to zaskoczyło choć w sumie... Zmienił się - na lepsze. I teraz mi się podoba. A Timodo mnie najzwyczajniej w świecie wnerwia. Wrr...!!
Ale cie nienawidzę. Myślałam, że się pocałują - taki świąteczny cud a tu lipa .. -,- (i wcale nie chodzi mi o to drzewko).
No nic. Zostaje czekać na kolejny rozdział :*
Życzę kosmicznej wenny i pozdrawiam
Buziaki Inna :3
Wooow. Kocham twój blog. Czytałam tez poprzedni o Igrzyskach i ten, który nadal prowadzisz "Light and Dark" one również są mega. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą akcje z wielką niecierpliwością!!!
Mam wielką nadzieję, że jeszcze częściej będziesz dodawać rozdziały! :D
Zostaw tutaj też swój ślad! http://republika-mlodych.blogspot.com/
Życzę weny!!! :))
Uwielbiam twoje blogi! Proszę o kolejny rozdział :D Nie mogę się go doczekać ^^
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mogłam tego przeczytać przed świętami, bo stworzyłaś wspaniałą, świąteczną atmosferę! *.* Miło tak poczytać o spokojnych, wesołych świętach, z mnóstwem prezentów i dobrą zabawą.
OdpowiedzUsuńWidać, że Louise coraz bardziej zakochuje się w Zacku i on chyba w niej też. Rozumiem zazdość i chęć obrony Louise przez Martina, ponieważ on się o nią troszczy. Myśli, że Zack jest taki sam i zachowa się wobec niej tak samo jak z innymi dziewczynami. Ale Zack się zmienia, to widać i jak już pisałam, cieszy mnie to.
Wspaniala sukienka od Zacka, też chcę taką! *.*
trochę mnie dziwi, że Brooklyn tak szybko zaufała, że Zack może być odpowiedni dla Louise. Ja na jej miejscu byłabym sceptyczna. Ale to też dobrze, że Louise ma w niej wsparcie. Potrzebuje takiej osoby.
Pozdrawiam! :*
Zapraszam do siebie!
http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com
I życzę Ci Udanego Nowego Roku! Życzę Ci w nim realizacji marzeń, które są w twojej głowie! <3